Do powodzian z Bogatyni napływa pomoc. Do zalanej miejscowości przyjeżdżają samochody z wodą i chlebem. W kolejkach po żywność i najpotrzebniejsze rzeczy ustawiają się setki osób. Niestety, mieszkańcy Bogatyni narzekają na dystrybucję pomocy. Znaleźli się też nieuczciwi, którzy chcą zarobić na nieszczęściu.

Pierwsze transporty z dostawami żywności - jak relacjonował nasz reporter Piotr Glinkowski - przyjechały do Bogatyni po południu. Wszystkie dary znikały w mgnieniu oka. Niestety, nie zawsze trafiały do tych najbardziej potrzebujących. Przed urzędem miasta, jednym z miejsc, gdzie trafiały dostawy, dochodziło do dantejskich scen.

Ludzie jedni i ci sami biorą po dziesięć toreb. Chamsko - żalili się mieszkańcy. Biorą i potem sprzedają. Chleb po 4,5 złotych za cztery kromki. 12 złotych za chleb. Gdzie jest policja, gdzie jest straż miejska? To karygodne, że wykorzystują ludzi w takiej tragedii - usłyszał Piotr Glinkowski od rozgoryczonych mieszkańców Bogatyni.

Szabrownicy grasują w Bogatyni

Do naszego dziennikarza dotarły także inne sygnały o osobach żerujących na nieszczęściu innych. Chodzi o szabrowników. Jak dowiedział się Piotr Glinkowski, policja jeszcze nie otrzymała informacji o grasujących po mieście złodziejach. Apeluje jednak do wszystkich mieszańców, by bezwzględnie zgłaszali takie incydenty. Zaniepokojone tymi informacjami władze obiecały, że wyślą w najbardziej zniszczone rejony setkę żołnierzy. Mundurowi będą pilnować porządku.

Mój kolega ,uciekając przed falą, najcenniejsze rzeczy wrzucił na szafę. Wybiegł z domu, nie zamykając drzwi. Gdy wrócił nie było niczego - opowiadał jeden z mieszkańców miasta. Widziałam, jak wybijali szyby w sklepach i zabierali to, co było w środku - relacjonował inny.

W powodzi stracili niemal wszystko

W Bogatyni brakuje wszystkiego. W sobotę 3/4 miasta znalazło się pod wodą. W niektórych miejscach woda sięgała wysokości 4 metrów, kilka budynków zawaliło się, a większość mostów została zerwana. Miasto zostało właściwie odcięte od świata.

Na razie człowiek musi przepłakać, przemyśleć i od poniedziałku zacząć działać. Nie mam niczego - ani dowodu, ani pieniędzy. Wszystko zostało w domu. Dom? Sześć mieszkań się zawaliło. Nie ma ich. Staliśmy dalej i widzieliśmy jak nasz dom zawala się od góry. Piorunem - opowiadają naszemu dziennikarzowi mieszkańcy Bogatyni.

Brat stracił wszystko. Są u mnie jego dzieci. Musimy sobie jakoś nawzajem pomagać. Podziwiam tych, co byli wcześniej zalani. Teraz człowiek sam to przeżywa - przyznają w rozmowie z Maciejem Stopczykiem mieszkańcy Bogatyni.

Rano w Bogatyni woda opadła i odsłoniła ogrom zniszczeń. Najbardziej ucierpiały domy położone wzdłuż brzegów Miedzianki. Ulice przypominają krajobraz po bitwie. Wszystko, co pozostało ze zniszczonych budynków to bezkształtna masa desek i kamieni. Oglądając zniszczenia trudno uwierzyć, że dokonała je rzeczka Miedzianka, która obecnie przypomina mały strumyk.

W części miasta wciąż nie ma prądu. Nie wiadomo, kiedy będzie bieżąca woda. Główna magistrala wodna została uszkodzona. Miasto ma do dyspozycji sześć cystern. Przed beczkowozami ustawiają się gigantyczne kolejki. Nie ma wody, nic nie ma. Najgorsze są kwestie sanitarno-epidemiologiczne, te o których nie myślimy na co dzień - mówią.

Jeśli masz zdjęcia i filmy z zalanych terenów, prześlij je na Gorącą Linię RMF FM Umieścimy je w naszym serwisie [ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ]