​Warunki atmosferyczne na K2 są dobre - poinformował na swoim profilu facebookowym Polski Himalaizm Zimowy. Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk idą do C2. W sobotę bez poinformowania zespołu opuścił bazę Dennis Urubko, by podjąć prawdopodobnie próbę wejścia na szczyt. "Z Denisem nie mamy łączności radiowej" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Marek Chmielarski i Artur Małek są w drodze do C1

W porannym (czasu polskiego) wpisie na profilu facebookowym Polskiego Himalaizmu Zimowego 2016-2020 im. Artura Hajzera podano, że warunki atmosferyczne na K2 są dobre.

"Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk idą do C2. Marek Chmielarski i Artur Małek są w drodze do C1" - czytamy.

W sobotę bez poinformowania zespołu opuścił bazę Dennis Urubko, by podjąć prawdopodobnie próbę wejścia na szczyt.

Jak powiedział w sobotę PAP Janusz Majer, Urubko "doszedł do obozu pierwszego i poszedł dalej. Nie chciał rozmawiać przez telefon z kierownikiem. Jest już późny wieczór i będzie musiał zanocować. Z prognoz wynika, że wiatr się będzie wzmagał i atak szczytowy z marszu jest mało prawdopodobny".

Majer: Z Denisem nie mamy łączności radiowej

Plan na dzisiaj jest taki, że Marcin Kaczkan  i Maciek Bedrejczuk mają przenieść obóz drugi na wysokość 6700, ustawić tam drugi namiot i uzupełnić tam trochę poręczówek. Marek Chmielarski i Artur Małek mają dojść w ciągu jednego dnia do tej dwójki - powiedział w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Jeśli to się powiedzie, pogoda będzie dobra, to jutro Marek i Artur mają dojść na wysokość 7200 metrów i wtedy może zobaczą Denisa wyżej, jeżeli pójdzie wyżej, jeżeli wiatr na to pozwoli - podkreślił Majer. Oni jutro być może ruszą w kierunku obozu trzeciego.

Przypominam, że z Denisem nie mamy łączności radiowej - dodał szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Fronia: Liczę, że doświadczenie pomoże Urubce w tej trudnej, ale dosyć spontanicznej decyzji



Czy to jest dobra decyzja? Ja nie mogę na to pytanie odpowiedzieć z prostej przyczyny - jeśli skończy się to wszystko dobrze i zostanie zdobyty szczyt, no to jest to dobra decyzja. Jeśli zaczną się komplikacje - to jest decyzja zła. O to trzeba zapytać Denisa. Poczekajmy te kilka dni, jak on z tej góry zejdzie. Ja uważam, że stało się źle- powiedział w rozmowie z RMF FM Rafał Fronia, himalaista, który brał udział w wyprawie na K2, ale musiał wycofać się z niej, po tym jak złamał rękę.

Ja z uporem maniaka powtarzam - jestem tchórzem. Jestem wielkim życiowym tchórzem. Jeśli coś zagraża mojemu życiu, to ja po prostu uciekam. Nigdy nie zdobyłbym się na tak wielkie ryzyko, które mogłoby być biletem w jedną stronę. Denis najprawdopodobniej nie jest kimś takim, jak ja- zaznaczył Fronia.

Potrafi zrobić to, czego nie potrafią inni. Nie spotkałem w swoim życiu himalajskim człowieka, który wspina się tak dobrze, tak szybko i jest tak zmotywowany i zdeterminowany jak Denis Urubko. Życzę mu jak najlepiej. Liczę na to, że jego doświadczenie pomoże mu w tej trudnej, ale dosyć spontanicznej decyzji - podkreślił.

Jedno z najważniejszych przedsięwzięć wysokogórskich w historii

Wyprawa na drugi pod względem wysokości szczyt Ziemi (8611 m) jest jednym z najważniejszych przedsięwzięć wysokogórskich w historii. Zimowe wejścia na ośmiotysięczniki stanowią największe, sportowe wyzwania współczesnego himalaizmu.

Z końcem grudnia pod wodzą Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jarosław Botor (ratownik medyczny), Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Kaczkan, Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych - jak ocenił Wielicki - pakistańskich wspinaczy.

Z początkiem lutego z powodów rodzinnych do kraju musiał wrócić Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, u którego doszło do pęknięcia przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej.

Po tych wypadkach Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności górskiej na klasyczną drogę pierwszych zdobywców przez tzw. Żebro Abruzzi.

K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.

Jak wygląda wspinaczka Denisa Urubki? 

(ph)