"W dniu dzisiejszym, oprócz standardowych wyjść aklimatyzacyjnych, Denis Urubko samodzielnie, bez poinformowania kierownictwa wyprawy, wyruszył z bazy by podjąć próbę wejścia na szczyt K2 przed końcem lutego" - czytamy w komunikacie zamieszczonym na facebookowym profilu Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera. "Jest to z pewnością związane z podejściem Denisa do zimowego wspinania" - mówi RMF FM rzecznik wyprawy Michał Leksiński.

Leksiński: Jest to jakiś przejaw determinacji Denisa w celu zdobycia K2

"Wyprawa działa zgodnie z założonym planem, który przewidywał przygotowanie ataku szczytowego na początku marca" - podkreślono w komunikacie. 

Jak czytamy, "dzisiaj do jedynki wyszedł zespół Maciej Bedrejczuk i Marcin Kaczkan. Jutro przeniosą obóz drugi z 6500 na 6700".

"Jutro z bazy wychodzi kolejny zespół, Marek Chmielarski oraz Artur Małek z zamiarem aklimatyzacji w obozie C3 na wys.7200m oraz z zadaniem zabezpieczenia próby Denisa. Nazajutrz wychodzi też zespół HAP’sów z zadaniem wyniesienia tlenu do obozu C2" - podano w komunikacie. 

Otrzymaliśmy informacje od kierownictwa wyprawy, że Denis Urubko samodzielnie, bez konsultacji z kierownictwem czy ekipą wyprawy, wyruszył z próbą samodzielnego wejścia na K2 przed końcem lutego - powiedział następnie w rozmowie z RMF FM rzecznik wyprawy Michał Leksiński.

Prognozy pogody nie są sprzyjające, więc nie wiadomo, jak ta próba się potoczy, natomiast jest to z pewnością związane z podejściem Denisa do zimowego wspinania i do tego, że z Tienszanu, z którego on się wywodzi, tam jednak się mówi, że końcówka lutego to koniec okresu zimowego i to wtedy te wejścia zimowe do tego momentu powinny być zrealizowane. Jest to jakiś przejaw determinacji Denisa w celu zdobycia K2 - podkreślił Leksiński.

Oprócz tej sytuacji cała wyprawa jest realizowana zgodnie z planem (...). Cała wyprawa i plan rotacji działa zgodnie z planem, natomiast mamy sytuację, w której Denis ten obóz opuścił. Zobaczymy, co będzie działo się dalej - zaznaczył rzecznik wyprawy.

Majer: Powinniśmy zabezpieczyć wyjście Urubki, mimo tego, że poszedł bez uzgodnień

Sytuacja wygląda tak, że Denis postanowił podjąć samodzielną próbę ataku na wierzchołek. Chciał, by wyprawa zdobyła K2 przed końcem lutego. Nie informując nikogo wyszedł w kierunku szczytu, po drodze minął obóz pierwszy i powinien przed zmrokiem dojść do "dwójki". Zobaczymy, jak to się rozwinie - powiedział w rozmowie z RMF FM Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy

Denis jest członkiem naszej wyprawy, powinniśmy zabezpieczyć to jego wyjście, mimo tego, że zadecydował sam i poszedł bez uzgodnień - podkreślił Majer. 

Fronia: Liczę, że doświadczenie pomoże Urubce w tej trudnej, ale dosyć spontanicznej decyzji

Czy to jest dobra decyzja? Ja nie mogę na to pytanie odpowiedzieć z prostej przyczyny - jeśli skończy się to wszystko dobrze i zostanie zdobyty szczyt, no to jest to dobra decyzja. Jeśli zaczną się komplikacje - to jest decyzja zła. O to trzeba zapytać Denisa. Poczekajmy te kilka dni, jak on z tej góry zejdzie. Ja uważam, że stało się źle - powiedział w rozmowie z RMF FM Rafał Fronia, himalaista, który brał udział w wyprawie na K2, ale musiał wycofać się z niej, po tym jak złamał rękę.

Ja z uporem maniaka powtarzam - jestem tchórzem. Jestem wielkim życiowym tchórzem. Jeśli coś zagraża mojemu życiu, to ja po prostu uciekam. Nigdy nie zdobyłbym się na tak wielkie ryzyko, które mogłoby być biletem w jedną stronę. Denis najprawdopodobniej nie jest kimś takim, jak ja - zaznaczył Fronia.

Potrafi zrobić to, czego nie potrafią inni. Nie spotkałem w swoim życiu himalajskim człowieka, który wspina się tak dobrze, tak szybko i jest tak zmotywowany i zdeterminowany jak Denis Urubko. Życzę mu jak najlepiej. Liczę na to, że jego doświadczenie pomoże mu w tej trudnej, ale dosyć spontanicznej decyzji - podkreślił.

Jeśli prognoza pogody się nie sprawdzi, i jutro pojutrze będzie wiało 80 km/h, to wszyscy z tej góry po prostu zostaną zwiani, zejdą do bazy, podkulą ogony i będą czekali na kolejne okno pogodowe. Tak więc na chwilę obecną najważniejsze jest, żeby tam nikomu nic się nie stało - dodał Fronia w rozmowie z RMF FM. 

Wyprawa na drugi pod względem wysokości szczyt Ziemi (8611 m) jest jednym z najważniejszych przedsięwzięć wysokogórskich w historii. Zimowe wejścia na ośmiotysięczniki stanowią największe, sportowe wyzwania współczesnego himalaizmu.

Z końcem grudnia pod wodzą Wielickiego do Karakorum wyruszyli: Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jarosław Botor (ratownik medyczny), Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Kaczkan, Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu dołączyło do nich czterech bardzo dobrych - jak ocenił Wielicki - pakistańskich wspinaczy.

Z początkiem lutego z powodów rodzinnych do kraju musiał wrócić Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, u którego doszło do pęknięcia przedramienia w wyniku uderzenia samoistnie spadającym kamieniem w trakcie podchodzenia do obozu pierwszego na 5900 m drogą Basków. Nieco wcześniej w podobny sposób urazu twarzy doznał podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki, który po kilkudniowej przerwie powrócił do działalności górskiej.

Po tych wypadkach Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności górskiej na klasyczną drogę pierwszych zdobywców przez tzw. Żebro Abruzzi.

K2 było atakowane zimą w ogóle tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.

(ph)