"Ta wyprawa dużo dała w tym znaczeniu, że kolejne pokolenie zmierzyło się z K2 zimą. Nabrało doświadczeń. Góra stoi i czeka na następne wyprawy" – tak krótko podsumowuje ekspedycję na ostatni niezdobyty zimą 8-tysięcznik Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy. Przedstawiciele wyprawy poinformowali o "zakończeniu akcji górskiej". K2 było wcześniej atakowane zimą trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Krzysztof Wielicki, a w 2012 roku wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak wysokości 7650 m.

Michał Rodak RMF FM: Czy zdecydował ten dzisiejszy rekonesans Adama Bieleckiego, wyjście z Januszem Gołąbem i ocena tego, co tam w ostatnich dniach u góry się wydarzyło?

Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy: To była kluczowa historia, ten rekonesans, bo wyprawa chciała sprawdzić, jak u góry wygląda droga po tym kilkudniowym opadzie śniegu i załamaniu pogody. Sytuacja zastana wygląda kiepsko. Liny są zasypane, jest bardzo dużo śniegu na drodze do C1 i C2. I jest też niebezpieczeństwo lawin. W związku z tym wrócili do bazy i po analizie sytuacji postanowiono tak, jak podaje ten komunikat. Prognoza pokazuje okno pogodowe na 11 marca - te prognozy sprawdzały się nam dobrze - natomiast już po 11 marca kolejne prognozy pokazują, że wiatr powyżej 7000 metrów będzie wiał z prędkością uniemożliwiającą działanie. W związku z tym nie ma już czasu, żeby zespół, który był typowany do ataku, czyli Adam Bielecki i Janusz Gołąb, zaaklimatyzował się czy sam Janusz Gołąb zaaklimatyzował się na wysokości 7400 metrów, wrócił do bazy i ponowił ten atak w kolejnym oknie pogodowym. Tego drugiego okna pogodowego prognozy nie przewidują. W takiej sytuacji wyprawa postanowiła zakończyć działalność. Będzie teraz czekała na tragarzy i wracała do domu.

Czyli tam już nawet nie jest planowane żadne wyjście, żeby sprzęt znosić na dół?

To jeszcze zobaczymy, czy da się coś znieść. Tam są chyba tylko puste namioty i liny. Zobaczymy, jak będą te następne dni przebiegały w bazie.

Za wcześnie, by powiedzieć, kiedy ekipa będzie bazę opuszczać?

Trzeba zawiadomić agencję, żeby przysłała tragarzy, oni muszą podejść też z Askole, to jest też parę dni i potem wyprawa będzie kierowała się w kierunku dołu.

To czas na podsumowanie - jak pan patrzy na tę wyprawę?

Wyprawa została zorganizowana chyba w dobry sposób. Miała zabezpieczenie, ale potrzeba jeszcze trochę szczęścia do pogody. Wydaje się, że ta wyprawa dużo dała w tym znaczeniu, że kolejne pokolenie - przypominam, że to prawie 30 lat po pierwszej zimowej wyprawie na K2 Andrzeja Zawady - zmierzyło się z K2 zimą. Nabrało następnych doświadczeń i zobaczmy, co będzie dalej. Góra stoi i czeka na kolejne wyprawy.