"Sytuacja była kuriozalna, czułem się świetnie, pogoda była piękna, ale nie mogłem się dalej wspinać, gdyż przede mną ciągnął się niezwykle wprost powoli sznureczek kilkunastu osób, których nijak nie dało się wyminąć" - tak swój atak szczytowy opisuje Adam Bielecki, który we wtorek zdobył drugi szczyt Ziemi K2. To niezwykła sytuacja, bo góra położona w Karakorum jest uważana za najtrudniejszą na świecie, a na jej wierzchołku wspinacze stają niezbyt często.

Adam Bielecki po udanym ataku jest już w bazie. Próbę wejścia na szczyt podejmie w najbliższych dniach jego partner wspinaczkowy Marcin Kaczkan.

Polscy himalaiści, członkowie wyprawy organizowanej w ramach programu Polskiego Himalaizmu Zimowego, wyruszyli z bazy pod K2 28 lipca z zamiarem dotarcia jak najwyżej, by zdobyć niezbędną aklimatyzację. Dzień później wspinacze dotarli do obozu 3. na wysokości 7410 metrów.

Równolegle do trójki zmierzała duża grupa wspinaczy komercyjnych "na tlenie" wraz z obsługującymi ich Szerpami, a także większość z pozostałych atakujących w tym roku K2 ekip. 30 lipca rano grupa komercyjna ruszyła do czwórki. My ze względu na silny wiatr zostaliśmy w namiocie i zastanawialiśmy się co dalej robić. Rezydujący obok w namiocie Christian Stangl zaproponował nam wspólne wyjście w stronę szczytu około 22. Postanowiliśmy z Marcinem, że nocne wyjście w górę to dobry pomysł - relacjonuje z bazy Adam Bielecki.

Godzinę po północy himalaista z Krakowa był już na ramieniu K2, czekając na swojego partnera. Kiedy Marcin Kaczkan zdecydował, że wraca do obozu trzeciego, ponieważ jego tempo test zbyt wolne, Bielecki postanowił samotnie zaatakować szczyt. Jak się później okazało, Polak musiał walczyć nie tylko z własnym organizmem i wysokością, ale także… korkiem. Ujrzałem długi rząd czołówek ciągnący się od połowy ramienia aż do końcówki tzw. "szyjki od butelki". Oznaczało to, że grupa komercyjna Dawy zdecydowała się podjąć próbę ataku szczytowego, a było to zdumiewające, bo przypominało wyglądem raczej noc na Mont Blanc niż na K2 - pisze Bielecki.

Drzemka pod K2

O wschodzie słońca byłem już w górnej części szyjki od butelki, pogoda dalej była przepiękna. Przed szóstą pokonałem już słynny trawers pod serakiem i... utknąłem w korku. Sytuacja była kuriozalna, czułem się świetnie, pogoda była piękna, ale nie mogłem się dalej wspinać, gdyż przede mną ciągnął się niezwykle wprost powoli sznureczek kilkunastu osób, których nijak nie dało się wyminąć. Wiedziałem, że każda minuta na tej wysokości działa na moją niekorzyść, niemniej jednak nie jest łatwo zrezygnować z wejścia na K2, szczególnie z takiego absurdalnego powodu jak ludzki zator. Postanowiłem poczekać cierpliwie na rozwój sytuacji i na jedynej malutkiej skałce na całym lodowym zboczu uciąłem sobie godzinną drzemkę - opowiada Bielecki, który jako pierwszy w historii wraz z Januszem Gołąbem zdobył zimą Gasherbrum I.

Po rozładowaniu korka na polach podszczytowych i trzech kolejnych godzinach wspinaczki Bielecki o godzinie 10:30 stanął na szczycie drugiej co do wysokości góry świata. Wraz z nim na wierzchołku znalazło się także kilkanaście innych osób. Na szczycie zrobiłem kilka zdjęć, nakręciłem krótki filmik i szybko zacząłem schodzić, mijając kolejnych membersów i asekurujących ich Szerpów - pisze wspinacz, który jest już bezpieczny w bazie.

31 lipca był bezprecedensowym dniem w historii K2. Na szczycie stanęło łącznie 28 wspinaczy z kilku krajów, w tym czterech zrobiło to bez użycia dodatkowego tlenu z butli - Irańczyk Azim i Adam Bielecki około godziny 10.30 i Christian Stangl z Oscarem Cadiachem około godziny 17. 1 sierpnia na szczyt wszedł jeszcze bez dodatkowego tlenu Peter Hamor i jego partner Pavel Bem (burmistrz Pragi). Tym samym na szczycie K2 w ciągu dwóch dni stanęło w sumie 30 osób, co stanowi prawie 10 proc. wszystkich dotychczasowych wejść na tę górę.