"Powiedziałem premierowi, że jak kolejne nagrania wypłyną, kolejne osoby z rządu zostaną skompromitowane, to wtedy nie ma innego wyjścia, tylko szybkie wybory" - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wicepremier Janusz Piechociński. "PSL nie rzuca się na kość, jak tylko jakaś kość się pojawi" - odpowiada pytany, czy afera taśmowa stała się pretekstem do targów w koalicji.

Te podsłuchy to próba zamachu na demokrację, dlatego polska polityka powinna się zachować niestandardowo - ocenia szef ludowców. Tymczasem PiS już dał sygnał: "na koń" - Tusk już prawie dopadnięty, to teraz Kaczyński pisze listy do prezydenta, próbując przypisać współodpowiedzialność za to, co się stało, Bronisławowi Komorowskiemu, z którym zamierza powalczyć za rok w wyborach prezydenckich. ASLD uderzyło z grubej rurki, ogłaszając, że się przyłączy do konstruktywnego wotum złożonego przez PiS - opisuje.

PSL nie przyłoży nawet paznokcia, o ręce nie wspominając, do destabilizacji sceny politycznej, w tym koalicji - zapewnia wicepremier. Wpierw musimy sobie odpowiedzieć na kilka fundamentalnych pytań. Dopiero później przejdziemy do etapu: jaki jest interes PSL i czy możemy ponosić koszty oskarżania o kompromitację całego obozu władzy - zastrzega. Zauważa jednak, że jeśli wypłyną kolejne nagrania kompromitujące członków rządu to wybory będą konieczne, bo "będzie postępował proces gnicia - a to nie tylko fetor, ale także utrata skuteczności".

W piątkowej "Wyborczej" także:

- PO: wcześniejsze wybory to wygrana PiS

- Samotność Tuska

- Co ma rząd do miliardera?