Prokuratura ma kolejne nagrania z podsłuchów, poza taśmami przekazanymi śledczym przez redakcję tygodnika "Wprost" - dowiedział się reporter RMF FM. To m.in. na ich podstawie status pokrzywdzonych w prowadzonym postępowaniu uzyskały kolejne osoby. Śledczy ujawnili jedynie, że uzyskali nośniki z nowymi nagraniami "podczas szeregu przeszukań".

Jak się okazuje, "szereg przeszukań" prowadzono nie tylko u biznesmena Marka Falenty, który już usłyszał zarzuty w śledztwie.

Według ustaleń reportera RMF FM, nowi pokrzywdzeni byli poinformowani przez prokuratorów, że istnieją nagrania z ich udziałem. Kontaktowano się też z osobami, których nazwiska pojawiły się w śledztwie, np. w zeznaniach czy w notatkach zatrzymanych. Nie wszystkie z tych osób zgłosiły wniosek o ściganie sprawców podsłuchów. 

Dokumentów przybywa

Wczoraj prokuratura poinformowała, że w śledztwie dotyczącym nielegalnego podsłuchiwania m.in. polityków przyznano status pokrzywdzonych 18 osobom. Według rzeczniczki Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renaty Mazur, nośniki, które są już w prokuraturze i które mogą zawierać nagrania podsłuchanych rozmów, były "specjalnie ukryte i uszkodzone". Materiał dowodowy w tej sprawie liczy 10 tomów akt, czyli około 2 tysięcy dokumentów.

Prokuratura przekazała również do sądu zażalenie złożone przez tygodnik "Wprost" na postanowienia o przeszukaniu redakcji i żądaniu wydania nośników z opublikowanymi w gazecie nagraniami.

Przekazanie zażalenia do sądu to nie jest automat. Argumentacja przedstawiona w zażaleniu może przekonać prokuraturę. Prokurator dokładnie przeanalizował uzasadnienie tego zażalenia i w tym przypadku wraz z własnym stanowiskiem przekazał je do sądu. Będziemy oczekiwać na rozstrzygnięcie - tłumaczyła wczoraj rzeczniczka.

Prokuratura weszła do redakcji "Wprost" w czerwcu. Zażądano wydania nośników z nagraniami. Redakcja odmówiła, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Po szamotaninie odstąpiono od działań. Redaktor naczelny Sylwester Latkowski zapowiedział, że redakcja przekaże prokuratorom nośnik z nagraniem, gdy tylko upewni się, że nie naraża to źródła informacji. Stało się to po kilku dniach.

Prokuratura mówiła po działaniach we "Wprost", że dążyła do "ugodowego przejęcia nośnika" w gabinecie naczelnego. Także ABW oświadczyła po przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli, że jej funkcjonariusze działali zgodnie z prawem i nie przekroczyli swoich uprawnień w redakcji "Wprost".

(ug)