Nawiązując do menu wystawnych biesiad nagranych na taśmach „Wprost” polityków „Fakt” postanowił się przyjrzeć gastronomicznym upodobaniom szefa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki. Okazuje się, że jest on częstym bywalcem skromnej i taniej stołówki w siedzibie NBP.

"Drugie piętro gmaszyska NBP przy ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie. Tutaj mieści się niepozorna stołówka, w której niemal każdego dnia jada człowiek odpowiedzialny za stabilność polskiej złotówki. Patrząc na ceny w stołówkowym menu, nie można mieć wątpliwości, że Marek Belka dba o portfel. Zupę pomidorową można zjeść tutaj za 3,8 zł, pyzy z mięsem i okrasą kosztują 8,5 zł, a frytki - 4,8 zł. Zestaw - zupa z drugim daniem to wydatek 13 zł. No chyba że ktoś ma ochotę na specjalność szefa kuchni, wtedy cena rośnie do 18,90 zł. I to właśnie ten najdroższy zestaw dnia - jak dowiedział się Fakt - zwykle wybiera szef NBP. Co jest wtedy serwowane? Np. przykład łosoś grillowany z cytryną albo wołowina po burgundzku" - pisze tabloid. Podkreśla, że - inaczej niż podczas spotkania z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem - szef NBP płaci za jedzenie z własnej kieszeni. "W stołówce NBP, inaczej jak u Sowy, nie można do posiłku zamówić wódeczki. Ale nie pracują też kelnerzy nagrywający rozmowy" - zauważa ironicznie.

W poniedziałkowym "Fakcie" także:

- Jak nie dać się oszustom?

- Zobacz, co twoje dziecko robi na koloniach

- Bartłomiej Topa: Nie chodzę na grób syna