"ABW przyszło z dość dziwnym uzasadnieniem wydania nośników nagrań. Zapytałem: chcecie nam zabrać komputery? Ja od razu powiedziałem, że my musimy chronić informatora. I na razie nie możemy wydać żadnych nośników. Źródło sobie zastrzegło tajemnicę dziennikarską. Do redakcji weszła trójka funkcjonariuszy ABW" - mówi w rozmowie z RMF FM Sylwester Latkowski redaktor naczelny "Wprost".

Dziś na stronach internetowych tygodnika pojawiła się prawie godzinna rozmowa Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką. Redakcja zaznaczyła, że jest to całość rozmowy, bez cięć. Informację o akcji ABW w siedzibie "Wprost" na Twitterze opublikował Michał Majewski. Funkcjonariusze zażądali wydania "nośników zawierających nagrania". Majewski zaznaczył jednak, że "nie wydali żadnych materiałów". Zamieścił także zdjęcie pisma przedstawionego przez funkcjonariuszy. PRZECZYTAJ CAŁĄ ROZMOWĘ Z SYLWESTREM LATKOWSKIM

Chodzi mi o metodę jaką to zrobiono. To zastraszanie. Odbieram to jako presję na redakcję. My składamy najnowszy numer do druku i w redakcji trwa normalna praca - dodaje Sylwester Latkowski.

Na opublikowanym dziś dłuższym nagraniu, Sienkiewicz i Belka rozmawiają o warunkach wsparcia ze strony banku centralnego dla rządu Donalda Tuska, tak, żeby władza nie dostała się w ręce PiS. Chodzi o kwestie finansowania przez NBP deficytu budżetowego. Marek Belka stawia swoje warunki. Chce zmiany ustawy o NBP i dymisji ministra Jacka Rostowskiego. Trzecim uczestnikiem spotkania jest Sławomir Cytrycki, najbliższy współpracownik Belki. Rozmowa odbywa się w saloniku dla VIP-ów restauracji Sowa i Przyjaciele na warszawskim Mokotowie.

Fragmenty z tej rozmowy opublikowane zostały w sobotę. Wczoraj na Facebooku Sylwester Latkowski redaktor naczelny "Wprost" zapowiadał, że dziś tygodnik opublikuje pierwszą godzinę nagrania. "Nie wszystko, nawet z tych znanych rozmów, ujrzało światło dzienne" - napisał potem na Twitterze. Nagranie pojawiło się na stronie "Wprost" po godzinie siódmej w środę. Pod względem technicznym jest słabej jakości.

Dziś Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała prokuraturze zebrane przez siebie materiały w sprawie nielegalnych podsłuchów. Będą one teraz analizowane - mówi rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, która jednak nie ujawnia żadnych szczegółów.

Kodeks karny stanowi, że grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 podlega ten, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym. Tej samej karze podlega, kto informację tak uzyskaną "ujawnia innej osobie". Ściganie przestępstwa następuje na wniosek pokrzywdzonego.

Zawiadomienia w tej sprawie złożyli w poniedziałek szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i Dariusz Zawadka, b. dowódca jednostki GROM, a teraz przedstawiciel zarządu spółki PERN.

(ug)