Strata PKP Intercity za 2010 r. wyniesie prawdopodobnie 140 mln zł - mówi prezes spółki Janusz Malinowski. 2011 rok chce zamknąć ze stratą nie większą niż 45 mln zł. Zdaniem prezesa, w br. nie ma przesłanek do prywatyzacji przewoźnika.

Malinowski został prezesem spółki pod koniec marca. Zastąpił na tym stanowisku Grzegorza Mędzę, który pod koniec stycznia zrezygnował z powodów osobistych.

Prezes twierdzi, że po zeszłym i tym roku, w których spółka odnotuje stratę, w 2012 r. chce zacząć odnotowywać zyski.

Jego zdaniem pierwszy prawdziwy sprawdzian zacznie się latem. Jeśli na lato przedstawimy dobrą ofertę, to mamy szansę zwiększyć przychody. W tej chwili wszystkie wysiłki zmierzają w tym kierunku, żeby przygotować jak najwięcej sprawnego taboru na okres letni - wyjaśnił. Dodał, że nowej wakacyjnej oferty pasażerowie mogą spodziewać się w związku z korektą rozkładu jazdy, która wejdzie w życie 1 czerwca.

Prezes nie planuje w najbliższym czasie znacznej redukcji zatrudnienia. Właśnie zakończył się program dobrowolnych odejść. Skorzystało z niego 641 osób. W tej chwili nie planujemy żadnych działań dodatkowych, związanych z redukcją zatrudnienia. Oczywiście zatrudnienie będzie się zmniejszać, ale będą to głównie naturalne odejścia, np. przejścia na emerytury - wyjaśnił. Na koniec 2010 r. w spółce pracowało 8 tys. 270 osób. Średnioroczne zatrudnienie na ten rok planujemy na poziomie 7 tys. 720 pracowników - powiedział.

Pytany o możliwy termin prywatyzacji PKP Intercity Malinowski odpowiedział, że jego zdaniem "w tym roku nie ma do niej przesłanek". O odłożeniu planowanej prywatyzacji przewoźnika mówił na początku roku wiceminister infrastruktury odpowiedzialny w resorcie za kolej Andrzej Massel. Wiceminister mówił wtedy, że PKP Intercity musi najpierw "podbudować swoją reputację".