"Alice Munro pokazuje emocje w sposób zdystansowany. Potrafi zwalić czytelnika z nóg takim dyskretnym, kobiecym pstryknięciem" - mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM tłumaczka Agnieszka Pokojska. "To są opowiadania na tyle uniwersalne, że nie musimy mieć nowych. Cieszę się, że taka rekomendacja jak Nagroda Nobla pozwoli poznać to pisarstwo jeszcze większej liczbie czytelników" - dodaje.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Nadzwyczajne opowiadania o zwyczajnych rzeczach - to jest moja pierwsza myśl o Alice Munro. Jakby pani określiła to, co i o czym ona pisze?

Agnieszka Pokojska, tłumaczka m.in. zbioru opowiadań "Miłość dobrej kobiety" Alice Munro: Pisze o zwyczajnych rzeczach, ale też o zwyczajnych ludziach i o zwyczajnym życiu. To najlepszy sposób pokazania i zrozumienia człowieka.

"Urocze i błyskotliwe", "emocjonalna prawda" - to są określenia, które pojawiają się, gdy mówi się o tej prozie.

Emocjonalna prawda - na pewno. Ona pokazuje emocje w sposób zdystansowany. Potrafi zwalić czytelnika z nóg takim dyskretnym, kobiecym pstryknięciem. Potrafi pokazać sprzeczne emocje występujące bardzo blisko albo wręcz jednocześnie. To sprawia, że są one nieoczywiste. Natychmiast rozpoznajemy, że reagujemy właśnie w taki sposób. Obok wdzięczności pojawia się odrobina urazy czy niechęci. Obok dobrych uczuć również złe. To jest fantastycznie pokazane. U nikogo innego - a czytam sporo - czegoś takiego nie spotkałam.

Bohaterkami opowiadań Munro są przede wszystkim kobiety. Poznajemy je w bardzo różnych momentach ich życia. Od chwili, kiedy są dziewczynkami poprzez proces dojrzewania, dorastania, zakładania rodziny aż po proces starzenia się. Chyba nikt tak pięknie nie opisuje staruszek jak Alice Munro.

Pięknie, tak, ale też niebezpiecznie. Ona pokazuje, że to nie są osoby, po których wiemy, czego się po spodziewać. Potrafią zaskakiwać, potrafią emocjonalnie ranić. Potrafią mieć nadzieję, o których nie mamy w ogóle pojęcia. Potrafią przeżywać rozczarowania, które Munro wspaniale pokazuje. Myślę, że jest to jedna z nielicznych autorek, która odbrązawia i urealnia starość. 

Ona pisze od lat. W Polsce dopiero ją poznajemy. Wiele jej książek wyszło u nas w ciągu ostatnich 2-3 lat. Pani jest tłumaczką książki "Miłość dobrej kobiety" wydanej przez WAB, która w wakacje trafiła do księgarń. To też są opowiadania o kobietach.

Tak, o kobietach, czyli o ponad połowie ludzkości - to nie jest jakaś wąska grupa społeczna. Jako tłumaczka żałuję, że zabrałam się za tę autorkę tak późno. "Miłość dobrej kobiety" to będzie jedyna jej książka, którą będę miała na koncie. Bardzo tego żałuję.

Ale jest pani jej fanką, prawda?

Tak, olbrzymią. Muszę powiedzieć, że już się nie spodziewałam po sobie, jako naprawdę doświadczonej czytelniczce - takiego kompletnego zachwytu. Ten Nobel cieszy mnie między innymi dlatego, że do tej pory polecałam Alice Munro tylko znajomym. Pożyczałam i zachęcałam, ale moje grono znajomych jest ograniczone. Cieszę się, że taka rekomendacja jak Nagroda Nobla pozwoli poznać to pisarstwo jeszcze większej liczbie czytelników.

Alice Munro teraz idzie na emeryturę. Obiecała, że już niczego nie napisze.

No tak, ale jak mówił Miłosz - książki zostaną na półkach, książki są i do nich się wraca. Nie szkodzi, że nie będzie nowej produkcji. Wydaje mi się, że to w żaden sposób nie zmieni odbioru czytelniczego. To są opowiadania na tyle uniwersalne, że nie musimy mieć napisanych nowych rok czy dwa lata temu.