Dla himalaistów - Mount Everest, dla żeglarzy - Cape Horn, a dla off-roaderów - Dakar. Miejsca owiane legendą, o których niektórzy śnią latami i których nazwa zawsze budzi żywsze bicie serca. Polacy z zespołu NAC Rally Team po dwóch tygodniach morderczej ekspedycji osiągnęli szczyt marzeń każdego miłośnika jazdy w terenie - dotarli do mety w Dakarze, która od 7 lat stanowi cel rajdu Africa Eco Race. Co więcej, jedna z polskich załóg stanęła na najwyższym podium zawodów.

Paweł Molgo i Ernest Górecki startujący Toyotą Land Cruiser T2 wywalczyli pierwsze miejsce w grupie aut produkcyjnych, czyli takich, w których rajdowe modyfikacje są obwarowane restrykcyjnymi przepisami. Dla Molgo, aktualnego mistrza Polski w rajdach terenowych, na co dzień startującego rajdówkami prototypowymi T1, ograniczenia te stanowiły dodatkowe wyzwanie.  Autem zbudowanym na bazie seryjnego modelu pokonał doświadczonych rywali z zagranicy, a w niedzielę, w ostatnim dniu Africa Eco Race 2015, uplasował się na wysokim, 5. miejscu w klasyfikacji etapu.

Szkoda, że to już koniec! - mówi założyciel i szef zespołu NAC Rally Team. Ale może i dobrze, bo wszyscy już odczuwamy trudy rajdu. Nawet w ostatnim dniu musieliśmy wstać bardzo wcześnie, o 4 rano, co po dwóch tygodniach walki stanowiło duże wyzwanie. Ale później otrzymaliśmy wspaniałe zadośćuczynienie w postaci cudownej trasy wiodącej przez senegalskie wioski. Finałowy odcinek specjalny wytyczony został na plaży nad Atlantykiem, gdzie uczestniczyliśmy w 24-kilometrowym wyścigu ze startu wspólnego. Jego wyniki nie były już zaliczane do klasyfikacji generalnej, ale mimo to wszyscy oczywiście ochoczo zabrali się do ścigania. Po raz pierwszy miałem okazję jechać po plaży tak wiele kilometrów. Wykorzystaliśmy tę okazję, by sprawdzić, co nasze auto potrafi. A potrafi bardzo dużo, jak się okazuje. Na ostatnim etapie zajęliśmy 5. miejsce w klasie samochodów i zwyciężyliśmy w grupie T2. Stanowiło to dla nas dodatkową satysfakcję. Wciąż czuję niedowierzanie, że udało nam się pokonać ten rajd, dotarliśmy całym zespołem w komplecie do Dakaru, jesteśmy cali i zdrowi, a nasze samochody mogłyby natychmiast ruszyć w dalszą podróż.

Źródłem sukcesu odniesionego w Afryce jest zdaniem Pawła Molgo jego zespół złożony z prawdziwych miłośników rajdów terenowych. Zgodne współdziałanie Polaków zapobiegło nieszczęściom i przyniosło końcowy sukces. - Nasza ekipa jest nieprawdopodobna! - zachwyca się Molgo. Przekonuję się o tym po raz kolejny. NAC Rally Team to dziesięciu facetów, których połączyła wspólna pasja off-roadowa. Każdy z nas miał swój wkład w osiągnięty sukces. Serce rosło, widząc ich profesjonalizm. Osiągnęliśmy zasłużoną nagrodę za kawał dobrej roboty. Oczywiście sprzyjało nam również szczęście. Omijały nas problemy techniczne i choroby. Ale szczęściu trzeba pomagać, umieć je sobie zorganizować. Taka była właśnie rola naszego teamu. Po prostu byliśmy gotowi na ten sukces. Szczególne podziękowania składam na ręce Piotra Domownika za jego ogromne zaangażowanie i pracę.

Paweł Molgo wciąż nie może uwierzyć w sukces, który osiągnął. Stolica Senegalu, Dakar, jest miejscem, które od blisko 40 lat pobudza wyobraźnię zawodników na całym świecie. Gdy rajd "Dakar" przeniesiony został do Ameryki Południowej, jego miejsce zajął Africa Eco Race organizowany na klasycznej trasie wiodącej przez Maroko, Mauretanię i Senagal. Marzenie, by osiągnąć metę w Dakarze wciąż więc było możliwe. Czuję się lekko oszołomiony i wzruszony - mówi Paweł Molgo. Nigdy w historii żaden polski samochód nie stanął na najwyższym stopniu podium w tak legendarnym miejscu, jakim jest Dakar. Myślę, że już teraz mogę zadeklarować: w przyszłości chcemy tu powrócić! Jeszcze raz podjąć to ogromne wyzwanie, które przynosi tak wielką satysfakcję. To był niezwykły rajd, który pozwolił nam odkryć prawdziwą Afrykę, z jej cudowną atmosferą i różnorodnością.

Wsparciem na rajdowej trasie dla zawodników jadących Toyotą była trzyosobowa załoga ciężarowego Unimoga: Piotr Domownik, Janusz Jandrowicz i Michał Ungurian, którzy walcząc w klasie T4, mieli zadanie nieść pomoc swoim "mniejszym" kolegom. Polacy wywiązali się z niego znakomicie, zawsze przyjeżdżając na czas, gdy byli potrzebni. Pomagali również innym zawodnikom, a "przy okazji" toczyli nierówny bój z dużo silniejszymi ciężarówkami.

Dysproporcję, która nas dzieliła, widać było wyraźnie na finałowym, niedzielnym etapie - śmieje się Piotr "Domator" Domownik. Z kabiny Unimoga, który dysponuje dwu- a nawet czterokrotnie mniejszą mocą od naszych rywali z grupy T4, w wyścigu na plaży mogliśmy tylko obserwować, jak błyskawicznie się od nas oddalają. W niedzielę finiszowaliśmy na ostatnim miejscu w grupie, ale to nie szkodzi - oddaliśmy kilka niezłych skoków i generalnie było bardzo miło. Ciężarówki, które uplasowały się przed nami w końcowej klasyfikacji rajdu, można porównać do rajdówek prototypowych, podczas gdy my dysponowaliśmy pojazdem seryjnym. Trudno nam było więc nawiązać z nimi rywalizację. Ale sytuacja ta miała swój urok. Jadąc z tyłu, wielokrotnie zdarzało nam się pomagać różnym załogom, co zostało docenione przez organizatora i naszych zagranicznych kolegów. Na wydmach nierzadko stanowiliśmy wybawienie dla zawodników, którzy po raz "siedemnasty" zakopywali się w piasku, a próbując się wydostać z opresji, nieludzko się męczyli. Osiągnęliśmy dobry wynik - połowa stawki ciężarówek to jest to, czego po Unimogu można się spodziewać.

Piotr Domownik, który - podobnie jak Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz - również nosi tytuł mistrza Polski w rajdach terenowych (ale z roku 2007), dojeżdżając do Dakaru spełnił jedno ze swoich życiowych marzeń. Chciałem tu kiedyś dotrzeć na kołach i nie w roli turysty - mówi. Udało się! Teraz coraz trudniej będzie nam wytyczać nowe rajdowe cele, ale na pewno z pomocą firmy NAC, dzięki której tu jesteśmy, zaraz się takie znajdą.

I... w zasadzie już się znalazły. Jesienią 2015 roku Paweł Molgo i Piotr Domownik powrócą Mercedesem 450 SLC do Afryki, by rywalizować w historycznym rajdzie East African Safari Classic Rally 2015.


materiały prasowe