Zdobywca Pucharu Świata FIM w rajdach terenowych w kategorii quadów Rafał Sonik przyznał przed odlotem do Argentyny na 36. Rajd Dakar, że psychicznie i fizycznie podładował się ostatnio w Tatrach. "Dla mnie natura jest najlepszym lekarstwem" - podkreślił.

W sporcie motorowym wiele zależy od pojazdu, którym porusza się zawodnik, ale równie istotne, jak w każdej innej dyscyplinie, jest przygotowanie fizyczne i mentalne. Zwrócił na to uwagę krakowianin. Z końcem października wziąłem się ostro do pracy nad kondycją, by zbudować wytrzymałość przed morderczym wysiłkiem, jaki mnie czeka w Ameryce Południowej. Teraz byle wiatr mnie nie przewróci - zaznaczył.

Personalnym trenerem kapitana reprezentacji Polski była Adrianna Palka, niegdyś lekkoatletka, która podkreśliła ogromne zaangażowanie Sonika w trwające po około sześć godzin dziennie zajęcia. Ale zwróciła też uwagę, że z wyłączaniem się ze świata rzeczywistego bywało u jej podopiecznego różnie.

Mocne cechy Rafała to samokontrola, samozaparcie i ambicja. Ma wyznaczony konkretny cel, do którego brnie nawet po trupach. Za wszelką cenę. Z drugiej strony jednak nie potrafi w trakcie zajęć odłożyć telefonu. Można to potraktować jako pozytyw, bo oznacza, że ma podzielność uwagi. Prowadzi telekonferencje, odpisuje na sms-y i w tym samym czasie wykonuje ćwiczenia
- wspomniała z uśmiechem Palka.

47-letni Sonik, który po raz szósty wystartuje w Rajdzie Dakar, dwukrotnie stawał na podium tej najtrudniejszej na świecie imprezy terenowej. W latach 2009 i 2013 zajmował trzecie miejsca. Teraz za cel stawia sobie jeszcze wyższą lokatę. Do walki o podium wystartuje Yamahą Raptor 700. Aby "odświeżyć umysł" przed odlotem do Argentyny, kapitan Poland National Team przyjeżdżał do Zakopanego.

W ostatnich dwóch tygodniach byłem trzy razy w Tatrach. Podładowałem się psychicznie i fizycznie. Dla mnie natura jest najlepszym lekarstwem, świetną odnową biologiczną. Gdy przyjechałem 21 grudnia, na Kasprowym było ślicznie, mnóstwo śniegu. Niedługo potem przyszedł halny z tak wielką siłą, jakiej najstarsze pokolenia górali nie pamiętają, i zdewastował ten rejon. Mam tam wielu znajomych, przyjaciół. Wszystkim osobom, których dotknęła ta tragedia, ogromnie współczuję i deklaruję udział w niesieniu im pomocy - powiedział przed odlotem do Argentyny.

Jednak nie od razu Sonik ruszy do Rosario, skąd 5 stycznia uczestnicy 36. Rajdu Dakar wystartują na trasę pierwszego etapu. Dwukrotny zdobywca Pucharu Świata (2010 i 2013) ma w planach dwa spotkania z Polonią oraz polskimi misjonarzami pracującymi w Buenos Aires. Jak zaznaczył, te spotkania nie będą dla niego pierwszymi. Jedno z nich odbędzie się w miejscowości Wanda, założonej przez XIX-wiecznych emigrantów z Polski i nazwanej na cześć legendarnej księżniczki.

Do rozwoju prowincji Misiones, w której jest Wanda, w znacznym stopniu przyczynili się imigranci polskiego pochodzenia. Nie tak dawno dowiedziałem się, że 480 tys. osób żyjących w Argentynie, mających polskie korzenie, ubiega się o polskie obywatelstwo. One postrzegają nasz kraj jako zamożny, perspektywiczny, natomiast uważają, że Argentyna biednieje i coraz trudniej im się żyje - dodał Sonik.

Jak ocenił, tegoroczny sezon uważa za bardzo udany: Udany, gdyż bez siniaka, krwiaka, bez żadnej kontuzji. Ma to ogromne znaczenie w kontekście Dakaru, bo ani w mojej psychice, ani w ciele nie ma w tej chwili słabych miejsc, nad którymi szczególnie trzeba pracować, coś leczyć, rehabilitować.

Krakowianin podkreślił, że jest w dobrej kondycji fizycznej, wzmocniony sukcesami, a rywali zna już na tyle, że wie kogo na co stać.

Swoje silne i słabe strony również znam, co daje mi poczucie, że mogę stanąć do walki bez desperacji i byle wiatr już mnie nie przewróci. Oczywiście przypadki na Dakarze się zdarzają, ale mam poczucie, że oprócz przypadku nic nie może mnie zatrzymać w drodze do podium - powiedział inicjator powołania Poland National Team, który w sobotę wieczorem odleciał do Buenos Aires.