„Wczoraj była nauka wyprzedzania, a dziś nauka balansu. Ponad 60 km jechaliśmy drogą z kolosalnymi koleinami, w których quad był cały czas ułożony pod kątem 40 stopni. Raz na prawej nóżce, raz na lewej. Jestem potwornie zmęczony” – mówił Rafał Sonik po dojechaniu na metę drugiego etapu Rajdu Maroka z Arfudu do Merzane. Jadący w barwach RMF FM Polak ponownie okazał się najlepszy w klasie quadów.

Nie było szansy, żeby dziś utrzymać tempo motocyklistów - mówił wycieńczony i obolały krakowianin. - Musiałem jechać jednym kołem w koleinie, a drugim po garbie na środku drogi. To było 60 km na 40-stopniowym przechyle. Powyciągało mi ręce, bolą mnie nadgarstki, było naprawdę trudno. Wyglądało to jakby po bardzo miękkim gruncie przejechały monster trucki albo traktor Guliwera - opisywał. Wystarczyłby jeden fałszywy ruch i wyrwałoby mi kierownicę z rąk i połamało całe zawieszenie. Musiałem ograniczyć prędkość do 80 km na godzinę. Silnik dałby radę jechać szybciej, ale wtedy zrobiłoby się naprawdę niebezpiecznie. Można było próbować jechać wzdłuż tej drogi, ale tam było mnóstwo ostrych kamieni i głazów. Było więc ogromne niebezpieczeństwo przebicia opony, albo poważniejszej awarii - podkreślał.

Pozytywnym zaskoczeniem dla Polaka był doping, jaki uczestnikom etapu zgotowali miejscowi. W tym rejonie Maroko ludzie nie próbują nas "kiwać", ani zastawiać pułapek. Świetnie kibicują, krzyczą i machają kiedy obok nich przejeżdżamy - opowiadał "SuperSonik".

Z pozostałych zawodników Poland National Team najlepiej poradzili sobie Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy osiągnęli metę z 9. czasem. Martin Kaczmarski był 16., a Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim 32. Wśród motocyklistów Jakub Przygoński osiągnął 11. czas, a Jakub Piątek 20. Michał Hernik był 25., a jego kolega z projektu "Nasz Dakar", Paweł Stasiaczek dotarł na metę 29.

W poniedziałek OiLibya Rally ruszy na zachód Maroka. Odcinek specjalny poprowadzi zawodników z Arfudu do Zagory, w której zawodnicy spędzą dwie kolejne noce.

(mn)