"Był kiedyś taki jeden kierowca, przed którym mnie wszyscy przestrzegali. Mówili, że jestem szalony, choć używali przy tym bardziej wulgarnego słowa. Nie działało to na wyobraźnię, dopóki nie wypadliśmy z drogi" - opowiada dziennikarzowi RMF FM Maciejowi Jermakowowi Bartłomiej Boba, pilot Zbigniewa Staniszewskiego. Załoga startuje właśnie w 72. Rajdzie Polski.

Maciej Jermakow, RMF FM: Ile jest prawdy w stwierdzeniu, że rajdowa załoga jest jak stare małżeństwo?

Bartłomiej Boba: Tak, rzeczywiście to tak funkcjonuje. Czasem się kochamy, czasem się nienawidzimy, czasem mamy siebie dość, czasem za sobą tęsknimy. Bardzo wskazane jest, żeby podczas rajdu były jednak pozytywne emocje.

W tabelach wyników najczęściej pojawia się nazwisko kierowcy, ale przecież pilot również odgrywa kluczową rolę...

Czasem mamy 20 procent, a czasem 50 procent wpływu na wynik - to zależy od sytuacji. Ale generalnie tą największą odpowiedzialność, czyli trzymanie kierownicy i hamowanie, ma kierowca.

Ale doświadczony pilot może przecież bardzo pomóc osobie z lewego fotela.

Tak, rzeczywiście doświadczenie jest ważne. Pilot może pomóc w doborze opon, podpowiada, jak przejechać dany zakręt, czy nie jest pułapką. Czasami też organizuje jedzenie i całą logistykę...

Na czym polega opis trasy, który przekazujesz kierowcy?

Wcześniej zapoznajemy się z trasą. Zwykle możemy to zrobić dwa razy. Zapisujemy istotne dla nas informacje o trasie. Moją rolą jest później również przekazanie tych informacji w odpowiednim czasie, z odpowiednią intonacją.

Ile zeszytów zapisałeś przed Rajdem Polski?

Dwa zeszyty - około 2 tysięcy zakrętów...

Zdarzały się załogi, w których kierowca z pilotem po prostu się nie lubili?

Pamiętam takie przypadki, ale są to rzadkie sytuacje i dotyczą jednego, pojedynczego rajdu. Zwykle jest wszystko ok.

Da się wyżyć z bycia pilotem, to dochodowe zajęcie?

Na początku na pewno nie. Ja sam kiedyś dokładałem do startów, pierwsza rajdówka w 50 procentach była moja. Później przestałem dokładać i po kilku latach dało się z tego żyć. Trzeba się jednak nauczyć tego zawodu, a to niełatwa sprawa.

Była kiedyś sytuacja, w której po prostu bałeś się jechać z danym kierowcą?

Ostatnio nie, mam szczęście, że jeżdżę z dobrymi zawodnikami, godnymi zaufania. Choć był kiedyś taki jeden, przed którym mnie wszyscy przestrzegali, mówili, że jestem szalony, choć używali przy tym bardziej wulgarnego słowa. Nie działało to na wyobraźnię, dopóki nie wypadliśmy z drogi. Bywali różni (kierowcy), bardziej bezpieczni i mniej, ale nigdy nie skończyło się to w jakiś bardzo zły sposób.

Jak rodzina przeżywa rajd, nerwy są duże?

Cała rodzina bardzo mi kibicuje i siedzi przed komputerem w trakcie rajdu. Po 20 latach mojej jazdy raczej się nie denerwują, bardziej martwią się o wyniki. Najciekawsze jest to, że jak wracam z rajdu, to moja mama ma przygotowaną statystykę - cztery strony zapisane maczkiem, porównania czasów. Ja dzięki temu znowu wracam myślami do rajdu, mam kolejne emocje. Dzięki mamo, robisz to super!


ZOBACZ RÓWNIEŻ:


(edbie)