Robert Kubica (Citroen DS3 RRC) wypadł z drogi na trasie drugiego dzisiaj odcinka specjalnego 37. Rajdu Wysp Kanaryjskich, trzeciej rundy mistrzostw Europy. Auto polskiego kierowcy jest poważnie uszkodzone, załoga nie mogła kontynuować jazdy.

Do wypadku doszło przez błąd na jednym z zakrętów - Polak po prostu się w nim nie zmieścił i jego citroen uderzył w barierę. Zniszczone jest lewe tylne koło.

Załodze na szczęście nic się nie stało, Kubica i jego pilot Maciej Baran wyszli z samochodu o własnych siłach.

To niestety kolejny rajd, który Kubica kończy przedwcześnie mimo dużej przewagi. Po pierwszym dniu zmagań Polak był liderem. Wygrał wszystkie osiem odcinków specjalnych i o 1.06,7 s wyprzedzał dwukrotnego triumfatora imprezy (2010 i 2012) Czecha Jana Kopecky'ego, jadącego Skodą Fabią S2000, a o 1.51,0 s Irlandczyka Craiga Breena (Peugeot 207 S2000), mistrza świata SWRC z ubiegłego sezonu.

Przyznawał, że brakuje mu pewności siebie

Polska załoga uzyskała również najlepszy czas na czwartkowym przejeździe próbnym przed rozpoczęciem rajdu. Kubica nie był jednak w pełni zadowolony. Trening się nie liczy, ale dobrze, że udało nam się spędzić trochę czasu w samochodzie i wybadać, co jest do poprawy. Musimy jeszcze trochę popracować, ale ogólnie wszystko nam się układa - mówił. Przyznał, że brakuje mu pewności siebie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że ją mam. Wprawdzie mamy dobrze ustawiony samochód, ale na niektórych odcinkach jest bardzo wąsko i nie ma miejsca na błędy. Poza tym zawsze jestem w małym szoku, gdy startuję w rajdzie po raz pierwszy. W wyścigach samochodowych doświadczenie jest czymś niezwykle istotnym, więc każdy debiut jest dużym wyzwaniem - stwierdził.