Brazylijska policja użyła wczoraj gazu łzawiącego, by w stolicy kraju rozpędzić liczącą około tysiąca osób demonstrację przeciwników piłkarskich mistrzostw świata. Protest odbył się w Brasilii pod stadionem Mane Garrincha. Wśród manifestujących byli południowoamerykańscy Indianie, działacze organizacji społecznych, dzieci oraz starcy. Stojący naprzeciw tłumu oddział policji został obrzucony kamieniami.

Nieco wcześniej około 500 wymalowanych w barwy wojenne i uzbrojonych w łuki wodzów indiańskich, wśród nich znany w całym świecie obrońca plemion amazońskich Raoni, wspięło się na dach brazylijskiego kongresu, by upomnieć się o swoje prawa. Później protestujący przemaszerowali centralną aleją miasta, prowadzącą między gmachami ministerstw, gdzie dołączyli do nich przeciwnicy mundialu. Nie chcę Pucharu Świata, chcę pieniędzy na edukację i zdrowie - krzyczał jeden z mówców.

Protest w stolicy Brazylii wpisuje się w całą falę demonstracji i strajków towarzyszących przygotowaniom do mistrzostw świata w piłce nożnej. Wczoraj strajk kierowców komunikacji miejskiej domagających się podwyżek sparaliżował miasto Salvador de Bahia (na północnym wschodzie kraju). Na środę 24-godzinny strajk zapowiedzieli pracownicy komunikacji miejskiej w Rio de Janeiro.

Rdzenni Indianie stanowią obecnie zaledwie 0,3 proc. mieszkańców Brazylii. W ostatnim czasie zintensyfikowali swoje protesty, zarzucając administracji Dilmy Rouseff ograniczanie ich terytoriów na rzecz wielkich gospodarstw rolnych.

(MRod)