Szczecinowi może i daleko do wielowiekowych tradycji akademickich, ale ci, którzy zdecydują się tam studiować, po zajęciach nudzić się na pewno nie będą. Miejsc odwiedzanych przez studentów jest wprawdzie mnóstwo, ale kilka z nich z pewnością zasługuje na miano "kultowych". Lokale wybrał - całkowicie subiektywnie, na podstawie wieloletnich obserwacji i konsumpcji - nasz reporter Grzegorz Hatylak. Czcią obdarzane są od lat i pewnie jeszcze przez wiele lat tak będzie…

Pinokio

Listę miejsc kultowych dla studenckiej braci otwiera dumnie Pinokio. Klub niemal od zawsze mieści się w pobliżu akademików Politechniki Szczecińskiej, która po połączeniu z Akademią Rolniczą przemianowała się na Zachodniopomorski Uniwersytet Techniczny. Pinokio, który obchodzi właśnie półwiecze istnienia, miał wprawdzie kilkuletni epizod w stołówce Politechniki Szczecińskiej, ale już od kilku, a w zasadzie kilkunastu ładnych lat jest tam, gdzie był na początku, czyli przy ul. Sikorskiego.

Klub studentów ZUT - a wcześniej Politechniki Szczecińskiej - za czasów poprzedniego ustroju był prawdziwą enklawą wolności i świeżej myśli. Przez lata był - i nadal jest - miejscem tworzenia ciekawych inicjatyw, spotkań, rozmów i zabaw. Na deskach Pinokia swoją twórczość prezentowało wiele znamienitych postaci. Był "stajnią" młodych zespołów rockowych. W przeszłości trzykrotnie został dostrzeżony, otrzymując nagrody dla najlepszego klubu studenckiego w Polsce (dwukrotnie odznaczony "Czerwoną Różą", raz - Pucharem "Politechnik"). Triumfy święci także dzisiaj - w tegorocznym rankingu miesięcznika "Dlaczego" znalazł się na 2. miejscu w kraju.

Czy to nagrody na wyrost, czy jak najbardziej zasłużone - trzeba sprawdzić samemu. Wśród studentów, obecnych i byłych, krąży takie powiedzenie, że każdy szczeciński student choć raz był w Pinokiu lub - jak mówią niektórzy - w "Pinolu".

Co roku w wakacje klub mniej lub bardziej się remontuje, a czasami tylko "odświeża". Tegoroczna kuracja odmładzająca "pięćdziesięciolatka" będzie dość poważna, ale właściciele klubu nie chcą zdradzać szczegółów. Zapraszają na oględziny po wakacjach.

Kontrasty

Kolejnym kultowym miejscem dla rzeszy szczecińskich studentów są Kontrasty. I o ile Pinokio był uważany na klub "polibudy", to Kontrasty były flagowym miejscem dla tych z "uniwerku".

Kontrasty są spadkobiercą pierwszego klubu w powojennym Szczecinie, czyli niejakiego "Pimpusia", który powstał pod koniec lat pięćdziesiątych w siedzibie dzisiejszego Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Szczecińskiego. Klub przenosił się kilkakrotnie, by w końcu osiąść tam, gdzie mieści się obecnie - przy ul. Wawrzyniaka.

Studenckie Centrum Kultury "KONTRASTY" było i jest w pewnym sensie kuźnią talentów muzycznych. Z sal prób tego klubu wyszło wielu znanych artystów, takich jak Free Blues Band, Hey, Firebirds, The Days, Teges Nara, znany z "Idola" Maciek Silski i wielu, wielu innych.

Miłośnicy darta znajdą w niższej kondygnacji cztery maszyny do rzucania lotkami. Kiedyś ćwiczyli tam najlepsi w Szczecinie zawodnicy, uczestnicy wielu poważnych zawodów jak mistrzostwa Polski, Europy czy świata. Sala z automatami do gry w popularne "strzałki" czy "lotki" nadal istnieje i - zdaniem niektórych - to najlepsze tego typu miejsce w Szczecinie. Bo w innych klubach czy pubach postronni się kręcą i przeszkadzają, a w Kontrastach - nie.

Każdy dzień tygodnia ma tam swój klimat, czyli odmienny repertuar muzyczny. I tak: "śpiewające poniedziałki" oznaczają karaoke, "punkowe wtorki" to cięższe granie rodem z undergroundu, "salsowe środy" to bioder kołysanie, czwartek jest "zakurzony" z Balem Starej Płyty, piątki zapraszają na rocka, soboty - na afterparty, a niedziele - na zabawę w rytmie latino. Niedzielny "Club Tropicana" to zresztą najstarsza cykliczna impreza z muzyką latynoamerykańską w kraju, która odbywa się od ponad 16 lat! A czwartkowy "Bal Starej Płyty" to z kolei najstarsza cykliczna impreza studencka w Polsce. Stuknęła jej już "osiemnastka".

I jeszcze jedno. To w Kontrastach przy jednym ze stolików wymyślono nazwę festiwalu FAMA! Szef klubu Waldek Kulpa wskaże Wam, przy którym. O ile tam zajrzycie…

Tawerna Cutty Sark

W dawnych czasach, gdy statki były z drewna, a ludzie z żelaza, żeglarze po trudach wielotygodniowej żeglugi zawijali do portów, gdzie za rogiem czekała na nich portowa tawerna. Ta tawerna jest w porcie, ale jest dokładnie za rogiem. Przy ul. Garncarskiej, choć oficjalny adres to al. Bohaterów Warszawy. Lokal, który ma już 15 lat, od początku jest utrzymany w stylistyce morsko-żeglarskiej. A dzieje gastronomii szczecińskiej są wielce burzliwe - lokale znikają i pojawiają się pod innym szyldem lub w innym wystroju czy miejscu. Tawerna jest jednak wierna sobie, a klienci są wierni Tawernie.

W pobliżu przez wiele lat gościły wydziały politologii i socjologii, które teraz wyniosły się na obrzeża miasta, ale studenci wciąż powracają do tawerny zjeść coś "po jankesku" albo wypić ciemne lub jasne, zimne lub grzane. Lokal jest wyjątkowy również ze względu na muzykę, która tam króluje. Nie żadne "umpa, umpa" czy "dyms, dyms". Porządny celtycki folk i szanty - oryginalne i wersjach polskich. Także na żywo, prezentowane przez zespoły z Polski, ale i spoza granic. Wszystko podporządkowane klimatowi. I nawet tak banalna rzecz jak trociny, wysypane na podłodze, pasują do konwencji i nie są tylko na pokaz. To niezawodny patent na błoto przynoszone na butach w deszczowe dni.

Mimo to tawerna to miejsce kultowe nie tylko dla wilków morskich.

Hormon

Czwartym miejscem zasługującym na miano kultowego (kolejność absolutnie przypadkowa) jest Hormon. Swego czasu częsty gość kronik kryminalnych, bo na schodach prowadzących do tegoż właśnie lokalu strzelali się jedni gangsterzy z drugimi. Polała się krew i teraz siedzą i jedni, i drudzy.

Lokal jest kultowy jednak nie ze względu na mafijne porachunki, ale przez muzykę, wystrój i koncerty, jakich nie ma nigdzie indziej.

Z wyglądu - piwniczny industrial z wielkimi rurami pod sufitem. Na początku wieku mieściła się tam stajnia koni, które ciągnęły konne tramwaje. Teraz Hormon tworzą dwie sale z dużym barem, parkietem do skakania i sceną dla zespołów. No właśnie: zespoły. Zaglądają tam Waglewski, Staszewski, Janerka, Staszczyk, Rojek, Maleńczuk i wielu innych polskich artystów, którzy grają fajnie i mocno. Na barze - raczej picie niż jedzenie, ale nie dla cielesnej strawy się tam przychodzi. Naprawdę kultowe miejsce…

Czekamy również na sygnały od Was! Swoje propozycje, zdjęcia, filmy z kultowych studenckich miejsc możecie wysyłać na Gorącą Linię RMF FM lub umieszczać w naszym profilu na Facebooku.