"Ok. 11 tys. funkcjonariuszy policji patrolowało przez noc wszystkie licea; można powiedzieć z niemal 100-procentową pewnością, że nie ma możliwości, żeby ktoś podrzucił jakiekolwiek niebezpieczne przedmioty" - powiedział rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka. Pytany o sprawców fałszywych alarmów bombowych, rzecznik KGP podkreślił, że "z wiadomych względów" nie może ujawnić, co dotychczas zostało ustalone.

Jeżeli chodzi o szkoły, to rzeczywiście tam policjanci, wspierani przez Żandarmerię Wojskową, strażników granicznych, pełnili służbę przy tych szkołach - tak, że można powiedzieć z niemal 100-procentową pewnością, że w żadnej szkole nie ma możliwości, żeby jakiegokolwiek przedmioty niebezpieczne mogły być dostarczone czy podrzucone - tłumaczył rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka.

To działania, które miały na celu przede wszystkim wsparcie uczniów, którzy zdają matury, nauczycieli, aby czuli się oni bezpiecznie, aby nie przeżywali tego stresu związanego z nieodpowiedzialnymi działaniami ludzi, którzy rozsyłają takie informacje, żeby byli pewni, że są w bezpiecznych salach - podkreślił rzecznik KGP. Jak poinformował, w akcji wzięło udział ok. 11 tys. funkcjonariuszy. Z naszej strony to duże działania, ale myślę, że maturzystom należy się ze strony policji taka pomoc - dodał.

Fałszywe alarmy w szkołach

W poniedziałek, w pierwszym dniu matur, 122 szkoły zgłosiły do OKE, że otrzymały drogą mailową informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego.

W części placówek egzaminy maturalne z języka polskiego rozpoczęły się z opóźnieniem - kilkadziesiąt placówek w każdej OKE otrzymało sygnały o podłożeniu ładunków wybuchowych lub gazu. Wszystkie alarmy okazały się fałszywe.

We wtorek rano, w dniu egzaminu maturalnego z matematyki, dyrektor CKE Marcin Smolik poinformował, że szkoły ponadgimnazjalne, podobnie jak w poniedziałek, zgłaszały do służb i do okręgowych komisji egzaminacyjnych, że otrzymały drogą mailową informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego.