Dane zgromadzone w Centrum ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej były wielokrotnie kopiowane i mogły trafić do osób niepowołanych. Szef MSWiA ujawnił treść wniosków do prokuratury w sprawie funkcjonowania Centrum.

Janusz Kaczmarek nie chciał mówić o szczegółach - np. jakie dokumenty mogły trafić w niepowołane ręce. Minister mówi, że gospodarzem postępowania jest teraz warszawska prokuratura. Reporter RMF FM próbował weryfikować nieoficjalne informacje, że za rządów Leszka Millera stworzono komórkę, której celem było zdobywanie informacji o śledztwach toczących się w sprawie między innymi mafii paliwowej i węglowej.

Za rządów SLD utworzono komórkę wbrew przepisom obowiązującym. Prawdopodobniej z tego centrum wyciekały informacje do osób nieuprawnionych – odpowiedział minister. Dane te były powielane, przechowywane poza tajną kancelarią – dodał.

Sprawę ujawnił tygodnik „Wprost”. Wg niego za czasów rządu Leszka Millera ktoś wyniósł z tej Centrum opisy postępowań w sprawie mafii paliwowej i węglowej oraz szczegóły śledztwa w sprawie zabójstwa gen. Papały.

Niewykluczone, że prokuratura zbada wątek wycieku. Na razie sprawdzana jest kwestia formalnego umocowania centrum. Po wewnętrznej kontroli w MSWiA urzędnicy doszli do wniosku, że ten organ może funkcjonować bezprawnie – mówi RMF FM rzecznik resortu Michał Rachoń. Tutaj podnoszone były wątpliwości co do zgodności decyzji, co do zgodności sposobów funkcjonowania Centrum z konstytucją, w tym również z ustawą o Radzie Ministrów, a także ustawą o policji, straży granicznej – dodaje.

Reporter RMF FM ustalił, że zawiadomienie do prokuratury miało około 15 punktów. Część z nich dotyczyła przekroczenia uprawnień przez ministerialnych urzędników. Według informatorów z MSWiA, Centrum ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej i Międzynarodowego Terroryzmu mogło być – jak to ujmują – „komórką nieformalnego wywiadu grupy ludzi, którzy byli zainteresowani toczącymi się śledztwami, głównie w sprawie mafii paliwowej i węglowej”. Znali na przykład kalendarz aresztowań osób podejrzanych przez prokuraturę. Ta wiedza mogła być wykorzystywana do ostrzegania lub szantażowania.

W rozmowie z RMF FM były premier Leszek Miller zapewnia, że nic nie wie o wycieku ważnych dokumentów z Centrum do spraw Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej. Zapewnia, że nie nadzorował tej instytucji.