"Nie wiem co się stało, chyba skoczę z Big Bena do Tamizy" - mówił kajakarz Zawiszy Bydgoszcz Piotr Siemionowski po olimpijskim półfinale konkurencji K1 na 200 m. Polak zajął w nim dopiero szóste miejsce i stracił szansę walki o podium. "O zaangażowanie czy walkę nie mam do siebie pretensji. Dałem z siebie wszystko" - podkreślił.

Siemionowski opuszczał podlondyński tor regatowy w Eton w kiepskim nastroju. Niesmak, złość, szok rozczarowanie - tak oceniał swój stan ducha.Nic nie wskazywało na to, że coś złego może się wydarzyć. Przedbieg mnie jeszcze dodatkowo uspokoił, bo tak naprawdę mocno płynąłem tylko sto metrów, resztę dystansu "wypuściłem" i dopłynąłem pewnie na drugim miejscu. Gdybym jechał mocniej, to pewnie Kanadyjczyka bym "przeciął" - dodał.

Sportowiec podkreślił, że w półfinale popłynął na maksimum swoich możliwości i o odpuszczeniu choćby fragmentu dystansu nie może być mowy.O zaangażowanie czy walkę nie mam do siebie pretensji. Dałem z siebie wszystko. Gdybym mógł powtórzyć bieg, może poszłoby inaczej, ale chcę to jeszcze obejrzeć na powtórce. Na starcie miałem pewność siebie, była lekka adrenalina. Lubię, jak są pełne trybuny, ten zgiełk - on mi zupełnie nie przeszkadza - przyznał Siemionowski.

Kajakarz nie usprawiedliwiał słabego występu kontuzją dłoni, której doznał na początku sezonu. Dłoń mnie dzisiaj nie bolała, to raczej nie była przyczyna - podkreślił.

"Wynik sportowy to nasza słabość"

Trener Siemionowskiego Mariusz Słowiński nie potrafił znaleźć przyczyn słabego występu swojego podopiecznego. Od kontuzji upłynęło zbyt dużo czasu. Już mistrzostwa Europy z Zagrzebiu pokazały, że Piotrek szedł w dobrym kierunku. Może kolejne lata pokażą, czy faktycznie przerwa w startach miała tu jakiekolwiek znaczenie - tłumaczył.Na pewno nie stres, był opanowany, spokojny. Żadne czynniki zewnętrzne nie zadziały. Wynik sportowy to po prostu nasza słabość - moja jako trenera i jego jako zawodnika - dodał.

Siemionowskiemu pozostanie jeszcze start w sobotę w finale B, ale rywalizacja o dziewiąte miejsce na igrzyskach to dla niego niemal upokorzenie.Zawiodłem kibiców, samego siebie. Nie wiem co zrobić, chyba skoczę z Big Bena do Tamizy - podsumował z żalem.