Joanna Mitrosz, która wystąpi jutro w finale olimpijskiego wieloboju w gimnastyce artystycznej nie zamierza już startować na kolejnych igrzyskach. "Wiekowo może bym dała radę, bo są tutaj zawodniczki nawet o cztery lata starsze ode mnie, ale ciało już czasem odczuwa skutki tylu lat treningów" - podkreśliła.

Na igrzyskach w Pekinie Mitrosz była 16. i tym samym nie znalazła się w ścisłym, dziesięcioosobowym finale. W Londynie idzie jej dużo lepiej, ale mimo to Polka nie myśli o starcie na kolejnych igrzyskach. Należy jej się wreszcie trochę życia prywatnego, bo gimnastyce poświęciła 18 lat - podkreśla trenerka Mitrosz, Alicja Urbaniak.

Polka pracowała ponad pół roku nad układami prezentowanymi w Londynie. Trenowała dwa razy dziennie przez sześć dni w tygodniu. Każde z zajęć trwały 3-4 godzin. Gimnastyczka nie tylko ćwiczy choreografię, ale również kondycję, bo choć występ trwa około półtorej minuty, to jest niezwykle męczący. Może to bardzo ładnie wygląda, uśmiechnięte zawodniczki występujące z lekkością, ale to jest duży wysiłek. Z maty schodzi się z "astmą" i naprawdę ciężko złapać oddech - wyznała gdynianka. Dodała, że nie nastawia się na konkretne miejsce w finale. To jest sport i wszystko może się zdarzyć. Do występu z każdym z czterech przyborów chcę przystąpić maksymalnie skoncentrowana i wykonać program bardzo czysto, by sędziowie nie mogli mi czegoś zarzucić. Wtedy będę mogła oczekiwać dobrych not - podsumowała.