Prezydent Komitetu Olimpijskiego Sebastian Coe obiecał, że wszystkie niesprzedane bilety na olimpijskie rozgrywki zostaną rozdane żołnierzom i dzieciom z lokalnych szkół. Ma to zapobiec powtórzeniu się sytuacji z tego weekendu, kiedy trybuny na niektórych londyńskich stadionach świeciły pustkami. W niedzielę policja wszczęła śledztwo w tej sprawie.

Przekazanie niesprzedanych biletów dzieciom i żołnierzom ochraniającym igrzyska ma zapobiec powtórzeniu się niezręcznych sytuacji z soboty i niedzieli. Część trybun na londyńskich arenach świeciła wtedy pustkami. Według ustaleń komitetu, na olimpijskich stadionach tylko wczoraj nie wykorzystano ok. 12 tys. biletów. Co więcej, w tej liczbie nie zawierają się miejscówki na obiektach piłkarskich, gdzie trybuny w większości także były puste.

Słowa krytyki padają głównie pod adresem Sebastiana Coe, prezydenta Komitetu Olimpijskiego. Ten odpiera ataki, tłumacząc, że za puste miejsca odpowiedzialni byli akredytowani przedstawiciele mediów i sponsorzy igrzysk. Rozpoczęte wczoraj śledztwo ma wyjaśnić, dlaczego tak się stało.

Puste trybuny

Kompletu publiczności nie było na arenach, gdzie rywalizowali pływacy i siatkarki. Pustkami świecił także centralny kort Wimbledonu. Nie były to pojedyncze wolne siedzenia, ale całe sektory - najwyraźniej przeznaczone dla poszczególnych organizacji. Coe zapowiedział, że jeśli za kłopoty z biletami odpowiedzialne były konkretne firmy, ich nazwy znajdą się na tzw. liście wstydu, która zostanie opublikowana. W odpowiedzi na ten ruch ze strony organizatorów, dwie firmy, które są głównymi partnerami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, wydały specjalny komunikat. Zaznaczyły w nim, że przekazane im bilety zostały w większości rozdane w akcjach promocyjnych i trafiły do kibiców.