Do Komitetu Olimpijskiego igrzysk w Londynie wpływają skargi na... muzykę puszczaną podczas zawodów na olimpijskich arenach. Kibice twierdzą, że głośne dźwięki odwracają ich uwagę od tego, co dzieje się na boiskach i bieżniach. Organizatorzy zapewniają, że postarają się uważniej wybierać utwory do playlist włączanych na stadionach.

Na długo przed rozpoczęciem igrzysk Komitet Olimpijski zaakceptował 2 tysiące utworów, które mogą być puszczane na londyńskich arenach sportowych. Zadbano także o to, by muzyka była podzielona na konkretne playlisty, dostosowane do każdej dyscypliny, w jakiej rozgrywane są olimpijskie zawody. Wśród wybranych przez organizatorów artystów znalazły się takie gwiazdy brytyjskiej muzyki jak New Order, The Smiths czy Florence and The Machine.

Okazało się jednak, że po 10 dniach rozgrywek do komitetu napłynęło mnóstwo skarg. Niektórzy kibice twierdzili, że zbyt głośna muzyka często odwraca uwagę publiczności od rozgrywanych na stadionach zawodów. By uniknąć podobnych zażaleń w ciągu następnych dni igrzysk, organizatorzy zapowiedzieli, że jeszcze raz przyjrzą się wynikom wcześniejszej selekcji i być może postawią na łagodniejsze utwory. Z pewnością nie oznacza to jednak, że na londyńskich arenach zapadnie cisza.

Ktoś nie śpi, aby grać mógł ktoś

Nie jest to jedyny przypadek problemów związanych z hałasem powodowanym przez rozgrywki tegorocznych igrzysk. Niedawno informowaliśmy o tym, że problem ze snem ma... sam premier Wielkiej Brytanii David Cameron, w którego domu do późnych godzin słychać doping kibiców siatkówki plażowej. Boisko tej dyscypliny znajduje się na terenie Horse Guards Parade, a więc w samym centrum miasta.

O swoich problemach z "nocnymi hałasami" Cameron powiedział dziennikarzom, którzy pytali go o ocenę pierwszych dni olimpijskich zmagań. Premier chwalił organizatorów za kilkuletni wysiłek przygotowań. Jedyne jego zastrzeżenia dotyczyły hałasów, które - jak to określił - utrudniają okolicznym mieszkańcom wysypianie się.

Dopytywany o to, czy wpłynęły do niego konkretne skargi, premier przyznał ze śmiechem, że tak, i że obie pochodziły od mieszkanek Downing Street 10. Wzbudziło to powszechną wesołość, bo pod tym właśnie adresem Cameron mieszka wraz z żoną Samanthą i ośmioletnią córką Mancy.