Trzeba pogodzić się z tym, że na Krakowskim Przedmieściu nie ma miejsca na nowe pomniki - przekonuje przed Radą Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Prezydent stolicy przedstawiła radnym informację o sytuacji wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Zapowiedziała też, że po wyborach zapyta warszawiaków, czy chcą upamiętnienia ofiar katastrofy w centrum miasta.

Nie może być tak, że jedna osoba z południa Polski będzie decydowała. Jeśli zostanę po raz kolejny wybrana prezydentem stolicy, obiecuję, że zwrócę się z pytaniem do warszawiaków o pomnik poświęcony ofiarom katastrofy, z tym, że za wyłączeniem Krakowskiego Przedmieścia - mówiła Gronkiewicz-Waltz.

Dodała, że w tym rejonie nie ma miejsca na obelisk czy pomnik, ponieważ jest to teren zabytkowy, znajdujący się w otulinie starówki, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Jak wyjaśniała, pytanie o pomnik byłoby zadane mieszkańcom miasta w ramach cyklicznego badania opinii publicznej pt. Barometr warszawski.

"Niegodne jest granie krzyżem"

W mojej ocenie niegodne jest granie krzyżem, krzyż nie powinien być instrumentem rozgrywek politycznych - podkreśliła Gronkiewicz-Waltz. Zaznaczyła, że miasto nie jest ani stroną w porozumieniu zawartym pomiędzy Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Kościołem w sprawie przeniesienia go do kościoła św. Anny, ani też właścicielem terenu, na którym stoi krzyż, więc żadnych działań podejmować nie będzie. Sam fakt, że coś się dzieje w Warszawie, np. wylatują samoloty z lotniska, nie oznacza, że ja rządzę na Okęciu - dodała prezydent.

Odnosząc się do pomysłu ustawienia w miejscu krzyża pomnika, odwołała się do oceny stołecznego konserwatora zabytków, który stwierdził, że umiejscowienie tam nowego elementu - pomnika w otoczeniu Pałacu Prezydenckiego zaburzyłoby uporządkowany ład i wpłynęłoby negatywnie na jego zabytkowy charakter.

Ja nie zwykłam nie szanować opinii ekspertów, nie nawykłam też ekspertów naginać i łamać dla celów politycznych - dodała.

Podczas debaty Sebastian Wierzbicki (radny Lewicy) oświadczył, że przeniesienie krzyża zostało uniemożliwione przez grupę agresywnych fanatyków mieniących się obrońcami krzyża. Trzeciego sierpnia polskie państwo skapitulowało przed terrorem mniejszości - dodał, apelując równocześnie do władz miasta, by naciskały na Kancelarię Prezydenta o zaprowadzenia porządku w tym miejscu.

Z kolei Marek Makuch (PiS) zaznaczał, że ofiary katastrofy smoleńskiej zasługują na upamiętnienie. Tam zginęli honorowi obywatele miasta , osoby pełniące najwyższe urzędy państwowe - zaznaczył. Ocenił, że harcerze podpisali porozumienie o przeniesieniu krzyża w nadziei, że takie upamiętnienie powstanie przed pałacem.

Debacie przysłuchiwały się trzy osoby - przeciwnicy przeniesienia krzyża sprzed Pałacu. Byli zapisani do głosu w punkcie "wolne wnioski", czyli na końcu porządku obrad.