Stołeczni policjanci poszukują osoby, która w nocy kilka razy dzwoniła z informacją o podłożeniu bomby przed Pałacem Prezydenckim. Alarm okazał się głupim żartem. Grozić za to może nawet do ośmiu lat więzienia.

Pierwszy telefon otrzymaliśmy o godz. 2.39. Później powtórzył się 2-3 razy. Z informacji wynikało, że gdzieś na Krakowskim Przedmieściu w pobliżu Pałacu Prezydenckiego jest bomba - mówi Dorota Tietz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Policjanci sprawdzali teren aż do godziny 6.19. Okazało się, że alarm był głupim żartem.

To kolejny incydent, do którego doszło w ostatnim czasie przed Pałacem Prezydenckim. W miniony wtorek 71-letni mieszkaniec podlubelskiej miejscowości rzucił w tablicę upamiętniająca katastrofę prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem słoikiem z nieczystościami. Postawiono mu zarzut zbezczeszczenia miejsca czci i został zwolniony do domu.

Dzień później 60-letni mieszkaniec Warszawy podszedł do przeciwników przeniesienia krzyża, ustawionego pod Pałacem w czasie żałoby narodowej, i miał im grozić pokazując - jak się okazało - rozbrojony granat. Na razie nie postawiono mu zarzutów, również został zwolniony do domu.