Zawyły w Krakowie, Bydgoszczy, Gdyni, Wrocławiu i w wielu innych miastach. Ale nie w Warszawie. Mieszkańcy stolicy nie usłyszeli wczoraj o 8:41, rok po katastrofie prezydenckiego samolotu, dźwięku syren. Według Jacka Sasina z PiS-u to prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz odmówiła włączenia sygnałów.

Nasza dziennikarka pytała o sprawę w Ratuszu, ale jedyne co usłyszała Agnieszka Burzyńska to informacja, że do jutra Hanna Gronkiewicz-Waltz nie wypowiada się w żadnej kwestii dotyczącej obchodów.

Odpowiedź jest jednak znana. Zdecydowała polityka, niewykluczona, że podszyta czystą złośliwością. Wniosek o użycie syren złożyli bowiem radni Prawa i Sprawiedliwości. Radni Platformy postanowili go odrzucić. Argumenty używane w tej dyskusji nie brzmiały zbyt rozsądnie - politycy PO twierdzili, że ten sygnał zarezerwowany jest wyłącznie na godzinę W, a nawet że nie chcą budzić warszawiaków, bo ci zapewne nie życzą sobie epatowania tragedią. Nie przeszkodził im fakt, że tydzień po katastrofie syreny zawyły w stolicy aż dwa razy.

Władze miasta mogły oczywiście zignorować radnych i sami zdecydować w tej sprawie, ale nie zrobiły tego.

Youtube: Kierowcy z Warszawy uczcili pamięć ofiar katastrofy