Późną jesienią poznamy raport NIK dotyczący katastrofy smoleńskiej. Praca nad nim jest bliska zakończenia. Przeciw wnioskom kontrolerów protestuje już szef MON Bogdan Klich - informuje "Rzeczpospolita". Wczoraj premier zapowiedział, że 29 lipca niezależnie od stopnia zaawansowania tłumaczenia, raport komisji Millera zostanie opublikowany.

Najwyższa Izba Kontroli bada, czy przestrzegano procedur i zasad bezpieczeństwa w siedmiu instytucjach w kraju. Sprawdza Ministerstwo Obrony Narodowej, Sztab Generalny, Dowództwo Sił Powietrznych oraz 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Kontrolerzy byli też w kancelariach prezydenta i premiera oraz Biurze Ochrony Rządu.

Według informacji gazety, NIK dopatrzyła się wielu nieprawidłowości, na co mogą wskazywać emocjonalne reakcje przedstawicieli sprawdzanych instytucji. Niedawno podczas jednej z narad, na których spotkali się z inspektorami, zjawił się szef MON. Ostro sprzeciwił się niektórym wnioskom NIK - mówi osoba znająca kulisy sprawy.

W kontrolowanych przez nas instytucjach rzeczywiście odbywają się burzliwe narady pokontrolne, w czasie których obie strony prezentują swoje argumenty - potwierdza rzecznik NIK Paweł Biedziak. Przekonuje jednak, że takie narady z ostrą wymianą zdań to w takich sytuacjach niemal codzienność.

Rzecznik MON Janusz Sejmej wyjaśnia, że minister chciał uzupełnić wiedzę kontrolerów, której jego zdaniem nie posiadali.