Znam materiały, które świadczą o tym, że piloci prezydenckiego tupolewa, a także inne osoby obsługujące lot do Katynia, działały pod presją - mówi w Przesłuchaniu w RMF FM pełnomocnik żon pilotów, mecenas Andrzej Werniewicz. Są materiały świadczące o tym, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa, dotyczące szkolenia i organizacji lotu. Nie przeceniałbym odpowiedzialności kontrolerów lotu - twierdzi.

Agnieszka Burzyńska: Rok po katastrofie Edmund Klich oświadcza: "Wiemy wszystko". Wiemy?

Andrzej Werniewicz: Chyba Klich wszystko wie. Ja, jako pełnomocnik rodziny Arkadiusza Protasiuka i Roberta Grzywny, wiem niewiele.

Agnieszka Burzyńska: Czego chciałby się pan dowiedzieć?

Andrzej Werniewicz: Po pierwsze chciałbym się dowiedzieć, bo jest to problem, czy rzeczywiście piloci działali pod presją. Ma to istotne znaczenie dla przebiegu lotu, a później końcowej fazy podejścia do lądowania. Chcę się dowiedzieć również, to jest rzecz bardzo istotna, co się takiego wydarzyło, że po komendzie "odchodzimy", która miała miejsce na wysokości właściwej, jednak doszło do katastrofy.

Agnieszka Burzyńska: A jakie są w tej chwili pańskie przemyślenia na ten temat? Czy są jakieś przesłanki, żeby mówić o tym, że była presja?

Andrzej Werniewicz: Są okoliczności. Ja nie mogę oczywiście ujawnić swojej wiedzy, bo musiałbym ujawnić tutaj pewne materiały ze śledztwa, ale według mojej oceny, powiadam według mojej oceny - bo ocena oczywiście może być różna, każdy może mieć inną ocenę pewnych zdarzeń - piloci, a zwłaszcza zmarły Arkadiusz Protasiuk, działali pod presją. Proszę pamiętać, że - znów powiem bardzo ogólnie - są pewne dowody w sprawie, których ocena wskazuje, że ten lot do Smoleńska musiał się skończyć lądowaniem w Smoleńsku w związku z uroczystością. Według mojej oceny nie tylko piloci działali pod presją, ale również inne osoby, które obsługiwały ten lot.

Agnieszka Burzyńska: Przełożeni tych pilotów?

Andrzej Werniewicz: Może inne osoby, z innych służb, które miały istotne znaczenie, co do przebiegu tego lotu.

Agnieszka Burzyńska: Ale kto wywierał tą presję?

Andrzej Werniewicz: Nie, to nie chodzi o to, że ktoś wywierał presję. To chodzi o to, że istniała pewna sytuacja, która powodowała, że wprowadzenie zmiany - to znaczy lądowanie na lotnisku zapasowym, a to wiąże się z tym, że...

Agnieszka Burzyńska: Wiązało się ze spóźnieniem, ale zawsze mówi się tak, że to kapitan samolotu, to on podejmuje decyzje, to on jest dowódcą i to on bierze odpowiedzialność.

Andrzej Werniewicz: Tak, ja wiem o tym.

Agnieszka Burzyńska: Tak było w przypadku gruzińskim też.

Andrzej Werniewicz: To wynika oczywiście z regulaminu i to nie podlega dyskusji, każdy doskonale o tym wie. Natomiast w sytuacji gruzińskiej my wiemy jak to wyglądało naprawdę. Tam zostało powiedziane, w sposób jednoznaczny, kto jest dowódcą sił lotniczych. Tam to oczywiście zostało w sposób jednoznaczny wypowiedziane, z tym że zdecydowane stanowisko tamtego dowódcy spowodowało, że lot przebiegał zgodnie z tym, jakie było założenie. Natomiast mieliśmy przykład tego, że jednakowoż ktoś inny chciał przejąć dowództwo nad tym lotem.

Agnieszka Burzyńska: Ale dowódca powiedział "nie", powiedział: stop, nie będę lądował.

Andrzej Werniewicz: W tym przypadku nie lądował, a w naszym przypadku było podejście do lądowania, ale była też komenda "odchodzimy". Komenda oczywiście na wysokości decyzji, bo też to wynika z materiałów. Jednakowoż, według mnie, cały lot, od samego początku, przebiegał pod presją.

Agnieszka Burzyńska: Tylko czyja to była presja?

Andrzej Werniewicz: O tym dowiemy się na końcu śledztwa, kiedy będą wszystkie materiały znane, ujawnione...

Agnieszka Burzyńska: Generał Błasik...

Andrzej Werniewicz: Nie chcę na ten temat się wypowiadać, dlatego, że to budzi różne emocje, różnych osób. W związku z tym zostawmy ten temat do oceny wtedy, kiedy śledztwo zostanie zakończone. Nawet jeżeli będą to materiały ujawnione w związku z np. raportem ministra Millera, to też będą to tylko materiały, które mogą być wycinkiem szerszych części śledztwa. Ja nie wiem, co zawiera śledztwo, a co jest zgromadzone w materiałach komisji Millera.

Agnieszka Burzyńska: A czego się pan spodziewa po tym raporcie komisji Millera? Że tam zostaną wskazane osoby, które są odpowiedzialne za przygotowanie tego lotu?

Andrzej Werniewicz: Nie, nie. Jeżeli chodzi o komisję Millera, to jej zadanie jest zupełnie inne. To nie jest zadanie takie, jakie jest postawione przed prokuraturą. Prokuratura musi ustalić oczywiście okoliczności zdarzenia, osoby winne. Natomiast komisja Millera nie; zupełnie inne ustalenia muszą być. Ona nie wnika w odpowiedzialność, nie ustala odpowiedzialności osób.

Agnieszka Burzyńska: A czy z tych materiałów, z tych, które są w prokuraturze, z tych, które miał pan w swojej dyspozycji - rozumiem, że są one cząstkowe - ale czy można mówić o stawianiu zarzutów komukolwiek?

Andrzej Werniewicz: Powiem w ten sposób: Już pan Seremet oświadczył, że takie podstawy istnieją.

Agnieszka Burzyńska: Że nie wyklucza.

Andrzej Werniewicz: Tak, no jak nie wyklucza, to raczej istnieją. Ja mogę tylko tyle powiedzieć, że są pewne materiały, które dają podstawy do przyjęcia, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa.

Agnieszka Burzyńska: Przez kogo?

Andrzej Werniewicz: Przez pewne osoby. Ale oczywiście nie będę mówił, dlatego, że ja te materiały znam wycinkowo, więc jest to ryzykowne, żebym ja tu jakieś tezy stawiał. My mówimy tylko o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W związku z tym to nie zawsze musi się zakończyć aktem oskarżenia.

Agnieszka Burzyńska: Ale czy mowa o tych, którzy szkolili pilotów, którzy organizowali lot?

Andrzej Werniewicz: Ja mówię, że to dotyczy wszystkiego. To dotyczy organizacji, szkolenia, to dotyczy wszystkich, że tak powiem, okoliczności związanych z tym wydarzeniem.

Agnieszka Burzyńska: Błąd pilotów - o tym mówią wszyscy. Jak pan broni pilotów? Jakie ma pan argumenty?

Andrzej Werniewicz: Jaki błąd pilotów? Ja nie bardzo rozumiem. Jaki błąd pilotów?

Agnieszka Burzyńska: Błąd pilotów - podchodzili w autopilocie, nie powinni tego robić, nie powinni zejść poniżej...

Andrzej Werniewicz: Ale jaki błąd pilotów? Ja odpowiadam - na wysokości 100m, wysokość decyzji, "odchodzimy". Ja się pytam: Dlaczego...

Agnieszka Burzyńska: Bo lecieli w autopilocie.

Andrzej Werniewicz: No nie, no spokojnie. Co "lecieli w autopilocie"? Mamy takie materiały, dlatego będzie przeprowadzany eksperyment, który ma dać odpowiedź na szereg pytań. Dlaczego, jak to się stało, że na tej wysokości, przy komendzie "odchodzimy", doszło jednak do katastrofy.

Agnieszka Burzyńska: Jaka jest odpowiedzialność kontrolerów ze Smoleńska?

Andrzej Werniewicz: Wie pani, ja bym nie przeceniał tej odpowiedzialności. Prawie wszyscy mówią o tym, że w ogóle przyczyna, że doszło do katastrofy, wiąże się z - mówiąc bardzo ogólnie - zachowaniem kontrolerów. Ja bym tego nie przeceniał.

Agnieszka Burzyńska: Wszyscy mówią, że to jest ciąg błędów pilotów, błędów szkolenia, błędów w przygotowaniu i organizacji lotu i w końcu też błędów kontrolerów.

Andrzej Werniewicz: Ja bym na to tak nie patrzył i bym tak nie wiązał. Nawet jeżeli były jakieś błędy, to ja bym nie wiązał tych błędów z bezpośrednią przyczyną katastrofy.

Agnieszka Burzyńska: Ale czy odważył by się pan dzisiaj powiedzieć, że piloci są niewinni?

Andrzej Werniewicz: Tak. Ja jestem przekonany, że piloci są niewinni.

Agnieszka Burzyńska: Żeby być przekonanym, trzeba mieć dowody.

Andrzej Werniewicz: Tak, ja jestem przekonany.

Agnieszka Burzyńska: To jakie ma pan dowody na to?

Andrzej Werniewicz: Moje przekonanie wynika z oceny tych materiałów, które znam. Jeżeli pojawią się jakieś nowe materiały, to będę weryfikował tą ocenę. Na dzień dzisiejszy, tak. Ja nie mogę powiedzieć, bo musiałbym uzasadnić, a uzasadniając musiałbym odwołać się do tych materiałów, które są objęte - niestety - klauzulą tajności. Nie mogę ich ujawnić. W związku z tym mogę tylko poprzestać na stwierdzeniu, że jestem przekonany, na podstawie materiałów, które znajdują się, na dzień dzisiejszy, w aktach prowadzonego śledztwa.

Agnieszka Burzyńska: Pan mówi: piloci są niewinni, nie przeceniałbym roli kontrolerów ze Smoleńska. To co się stało?

Andrzej Werniewicz: No pytam się! Nie wiem co się stało.

Agnieszka Burzyńska: Kto zawinił?

Andrzej Werniewicz: Nie wiem. Być może coś było z samolotem?

Agnieszka Burzyńska: Usterka? Z tego co pamiętam, już od razu na początku dochodzenia została wykluczona.

Andrzej Werniewicz: A po co się robi eksperyment? Przecież eksperyment jest po to, aby odpowiedzieć na szereg pytań, bardzo istotnych. Są postawione pewne tezy i trzeba je zweryfikować. Oczywiście ta weryfikacja nie do końca będzie pełna, dlatego, że nie będzie się odbywała w warunkach, w jakich odbywał się lot. Też nie będzie to dotyczyło tego samego samolotu, bo to będzie...

Agnieszka Burzyńska: 102-ka.

Andrzej Werniewicz: Tak, ale nie ten sam samolot. Na pewne pytania ten eksperyment da odpowiedź. Wtedy będziemy wiedzieli, co się takiego wydarzyło, że po komendzie "odchodzimy" samolot nie odszedł - tak jak powinien odejść - i doszło do katastrofy.

Agnieszka Burzyńska: Panie mecenasie, a jak było z tą kłótnią na lotnisku? Pan mówił o emocjonalnej rozmowie między generałem Błasikiem, a kapitanem Protasiukiem.

Andrzej Werniewicz: I nic więcej na ten temat nie powiem. Powiem na końcu śledztwa, wtedy, kiedy wszystkie materiały będą jawne, wszyscy będą mieli dostęp do tych materiałów. Wtedy być może nikt takiego pytania już mi nie zada, bo sam sobie odpowie na nie zapoznając się z materiałami śledztwa.

Agnieszka Burzyńska: Prokuratura mówi, że nie ma ani kawałka dowodu na to.

Andrzej Werniewicz: Gdyby ktoś bardzo wnikliwie zapoznał się z treścią rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pana Rzepy, to by się dowiedział, że z kamer umiejscowionych od strony lotniska wojskowego, nie ma takich kadrów, żeby wynikało to, co pani mówi.

Agnieszka Burzyńska: Tak.

Andrzej Werniewicz: A z innych kamer?

Agnieszka Burzyńska: A są inne zapisy?

Andrzej Werniewicz: Pytam się, a z innych kamer?

Agnieszka Burzyńska: A są inne zapisy?

Andrzej Werniewicz: Ja się pytam: z innych kamer?

Agnieszka Burzyńska: A pan widział?

Andrzej Werniewicz: Ale ja się pytam, a z innych kamer? Pani się mnie nie pyta, czy ja widziałem co na nich jest; ja pytam: a z innych kamer?

Agnieszka Burzyńska: To ja się pytam, czy są zapisy z innych kamer.

Andrzej Werniewicz: W związku z tym, jak będziemy mieli dostęp do wszystkich materiałów, przeanalizujemy wszystko, co zrobiono. Proszę pamiętać, że w pewnym momencie, kiedy będę zapoznawał się również i z tymi materiałami w sposób szczegółowy, jeżeli stwierdzę, że pewne czynności zostały przeprowadzone pobieżnie, albo wyrywkowo, czy też niekompleksowo, to będę wnioskował o przeprowadzenie dalszych dowodów. Ale najpierw muszę zapoznać się z tymi materiałami, które prokuratura przeprowadziła.

Agnieszka Burzyńska: Dziękujemy bardzo, naszym gościem był mecenas Andrzej Werniewicz.

Andrzej Werniewicz: Dziękuję bardzo.