Przestrzegałem Edmunda Klicha przed przesadną wylewnością. Kilku moich rad nie posłuchał - powiedział Donald Tusk. Premier był pytany o informacje, które ujawnia przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Zdaniem premiera, Klich został akredytowanym przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), ponieważ miał kilka atutów.

Przede wszystkim jest od lat szefem cywilnej komisji do badania wypadków lotniczych. Od pierwszych godzin był w Smoleńsku, potem w Moskwie. Coś co nie (było) bez znaczenia przy tych emocjach wokół katastrofy - został też szefem tej komisji za rządów moich poprzedników, co ma znaczenie dla poczucia, że to postępowanie jest ze strony polskiej traktowane bardzo serio i równocześnie neutralnie - mówił premier.

Dodał, że podczas rozmów E. Klich sprawiał wrażenie człowieka, który w sposób dojrzały przestrzega przed formułowaniem przedwczesnych wniosków.

Premier powiedział również, że przestrzegał Klicha przed "przesadną wylewnością". Kilku moich rad nie posłuchał. Uważam, że jego zadanie polega przede wszystkim na tym, aby pilnować - mówiąc wprost - Rosjan w czasie postępowania - i to robi bardzo rzetelnie, a nie żeby być w studiach telewizyjnych - dodał szef rządu.

Jak podkreślił, nie ma żadnych wątpliwości co do fachowości i pełnego zaangażowania E. Klicha. A jeśli chodzi o sposób postępowania z mediami, to podejrzewam, że tutaj brak doświadczenia daje o sobie znać - ocenił Tusk.

Nie zna waszego świata. Nie wie, że z jednego zdania może powstać opowieść albo film grozy - dodał.

Zapowiedział, że będzie rozmawiał z E. Klichem. I już bardzo wyraźnie przedstawię mu mój pogląd w tej sprawie to znaczy: rzadziej, precyzyjniej - powiedział premier.