Właśnie mija siedem lat od tragicznego poranka, kiedy to cała Polska zamarła na wieść o katastrofie prezydenckiego samolotu na lotnisku pod Smoleńskiem. Pomimo upływu czasu większość wątpliwości związanych z katastrofą dalej jest aktualna, a pytania rodzin ofiar pozostają bez odpowiedzi. W nowym numerze tygodnika „wSieci” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o spotkaniu rodzin ofiar katastrofy z Donaldem Tuskiem w listopadzie 2010 roku, którego stenogram opublikował w zeszłym tygodniu portal wPolityce.pl, i obnażają kłamstwa, jakimi posługiwały się ówczesne władze.

Właśnie mija siedem lat od tragicznego poranka, kiedy to cała Polska zamarła na wieść o katastrofie prezydenckiego samolotu na lotnisku pod Smoleńskiem. Pomimo upływu czasu większość wątpliwości związanych z katastrofą dalej jest aktualna, a pytania rodzin ofiar pozostają bez odpowiedzi. W nowym numerze tygodnika „wSieci” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o spotkaniu rodzin ofiar katastrofy z Donaldem Tuskiem w listopadzie 2010 roku, którego stenogram opublikował w zeszłym tygodniu portal wPolityce.pl, i obnażają kłamstwa, jakimi posługiwały się ówczesne władze.
djęcie polskiej pary prezydenckiej na pamiątkowym głazie na miejscu katastrofy samolotu prezydenckiego Tu-154M w Smoleńsku /Wojciech Pacewicz /PAP

Jego lektura poraża. Pokazuje bowiem, jak niewiele mieli do powiedzenia bezradnym rodzinom najwyżsi rangą polscy urzędnicy. W czasie tej kilkugodzinnej dyskusji dowiedli, że kierowane przez nich państwo nie tylko nie zdało egzaminu w kwietniowy sobotni poranek, lecz także całkowicie zawiodło w kolejnych tygodniach, miesiącach, a nawet - jak wiemy już dziś - i latach - piszą dziennikarze o stenogramie.

Pyza i Wikło przypominają najciekawsze fragmenty spotkania i podkreślają, że niektóre wypowiedzi mogą się dziś wydawać problematyczne dla poprzedniej władzy:

Momentami premier nie zachowywał się jak silny mąż stanu, ale dopraszał się politowania: "Jeśli mnie państwo pytacie, szczerze odpowiem, czy ja w pierwszej minucie i pierwszej godzinie po katastrofie miałem w głowie ułożony cały harmonogram działań i wszystkie procedury, i umowy międzynarodowe - oczywiście, że nie". Można zrozumieć taką postawę u zwykłego obywatela. Od premiera należy wymagać dużo więcej.

Publicyści tygodnika "wSieci" cytują też pytania zadawane przedstawicielom władzy przez rodziny ofiar, z których wiele pozostaje nadal aktualnych:

Małgorzata Wassermann dopytywała, ile osób pojechało z szefem rządu na miejsce tragedii i w jakich pracach uczestniczyli. (...) Zadam pytanie inaczej: ilu prokuratorów, ilu techników, ilu medyków i o której godzinie dotarło i za co się zabrało. Ja będę upierać się przy tym pytaniu, bo my kulejemy z uwagi na te braki cały czas. [...] Pierwsze minuty są bez wątpienia najważniejsze. My już wiemy, że myśmy dużo zaniedbali [...]". Odpowiedzi nie było. I nie ma jej do dziś.

Pyza i Wikło trafnie punktują zaniedbania rządu Platformy Obywatelskiej w najważniejszych kwestiach dotyczących katastrofy:

O wrak rząd mógł - i powinien był - zadbać już w kwietniu 2010 r. Wtedy, gdy patrzył cały świat, Tusk od Putina mógł zażądać wszystkiego. Nie zrobił tego, co kilka lat później stanowczo zaprezentował premier Malezji po zestrzeleniu MH17 na Ukrainie. Natychmiast odzyskał wrak z rąk prorosyjskich rebeliantów i przekazał go do badań w Holandii.

Dziennikarze zwracają także uwagę na nietypową postawę Donalda Tuska w czasie rozmowy z rodzinami i zauważają, że mógł on chwilami tracić ostrożność:

Donald Tusk przez cały czas był niesłychanie grzeczny i wiele obiecywał. Można się zastanawiać, czy niektórych stwierdzeń użyłby dziś. "Tak jak katastrofy z reguły mają kilka, a czasami kilkanaście przyczyn, tak i po stronie rosyjskiej, jak i po stronie polskiej są pewnie ludzie i instytucje, które obawiają się pełnego wyjaśnienia prawdy, bo na końcu jest gdzieś odpowiedzialność karna". I tu nie można się z Donaldem Tuskiem nie zgodzić.


Więcej na temat spotkania Donalda Tuska z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej, a także pytań na jej temat, które pomimo upływu siedmiu lat pozostają bez odpowiedzi na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci”.