Były gesty, za którymi nie poszedł przełom, a wciąż mamy do czynienia jedynie ze stwarzaniem dobrego klimatu - tak profesor Wojciech Materski z Polskiej Akademii Nauk charakteryzuje stosunki polsko-rosyjskie w pół roku po katastrofie smoleńskiej. Z profesorem Materskim rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Zadada.

Wojciech Materski: Niewątpliwie to, co stało się pół roku temu było ważnym kamieniem milowym, jeśli chodzi o normalizację stosunków polsko-rosyjskich, z tym że początków tego upatrywałbym wcześniej. Upatrywałbym w moskiewskiej wizycie premiera Tuska w 2009 roku, w uaktywnieniu grupy do spraw trudnych, w wizycie premiera Władimira Putina na Westerplatte i oczywiście w tym, co stało się siódmego, na trzy dni przed fatalną datą 10 kwietnia, czyli wspólnej wizycie obu premierów - Putina i Tuska - w Katyniu i deklaracjach, które wówczas padły. Natomiast po 10 kwietnia niewątpliwie obserwujemy cały szereg ważnych gestów i ważnych wypowiedzi, które stwarzają dobry klimat dla poprawy stosunków wzajemnych. Ale cały czas to jest stwarzanie dobrego klimatu, cały czas to jest jakby nie wyciąganie tej maczugi resentymentów polsko-rosyjskich i tłuczenie na prawo i lewo, z czym mieliśmy do czynienia do sierpnia 2009 roku, szczególnie ze strony rosyjskiej. Ja bym tutaj nie upatrywał metrytorycznego przełomu. Jest niewątpliwie, jeśli chodzi o kontekst, o formę stosunków wzajemnych, o deklarację dwustronne - to jest niewątpliwie bardzo duży postęp. Natomiast tak, jak były sprawy trudne w stosunkach wzajemnych, tak one pozostają - czy jeżeli chodzi o rurę północną, czy jeżeli chodzi o polsko-rosyjską umowę gazową, czy jeśli chodzi o tzw. partnerstwo wschodnie, o problem poszerzenia NATO i Gruzję i Ukrainę. Wszystkie te trudne i kontrowersyjne sprawy, jak były, tak pozostały.

Krzysztof Zasada: A które z gestów rosyjskich ocenia pan najwyżej?

Wojciech Materski: Pyta pan historyka, który kilkanaście lat zajmuje się zbrodnią Katyńską. Dla mnie najważniejszym gestem niewątpliwie była ta błyskawiczna decyzja, iż 10 kwietnia 2010 roku w głównym kanale telewizyjnym, powtórzony zostanie film Andrzeja Wajdy "Katyń" - w "prime time" o godzinie ósmej wieczorem. Poprzednio był na kanale kulturalnym, którego oglądalność jest w granicach kilku procent, a teraz główny kanał telewizyjny, niekiedy jedyny kanał telewizyjny, który dociera w różne zakątki federacji rosyjskiej, oglądalność jest 80-90 procent. To był kolosalny przełom, jeśli chodzi o informację o zbrodni katyńskiej. Informację, która dotarła do setek tysięcy do milionów Rosjan i obywateli federacji rosyjskiej, którzy do tej pory albo nic na ten temat nie wiedzieli, albo wiedzieli "piąte przez dziesiąte", albo w ogóle mylili Katyń z wioską białoruską i dokładnie nie wiedzieli, o co chodzi, ani kto, ani kiedy, ani dlaczego.

Krzysztof Zasada: A jeżeli chodzi o gesty w postaci odtajnienia dokumentów katyńskich? Okazuje się, że to są dokumenty dobrze znane. Czy pan sądzi, że to nadal należy zaliczyć do stwarzania tego lepszego klimatu?

Wojciech Materski: Myślę, że przekazanie tych 67 nieutajnionych tomów - co miało miejsce 9 maja na Kremlu, kiedy to prezydent Miedwiediew przekazał wówczas pełniącemu obowiązki prezydenta Bronisławowi Komorowskiemu te właśnie 67 tomów - było ważnym gestem. Gestem, jako że one były dostępne dla polskich historyków i archiwistów z IPN-u, ale na miejscu, w Rosji, na zasadzie obowiązującego tam w prokuraturze generalnej reżimu, czyli w sumie trudnodostępne. To była niewątpliwa poprawa. Bardzo ważne było oświadczenie Dmitrija Miedwiediewa z 20 kwietnia, iż osobiście obejmie nadzór nad śledztwem katyńskim. Bardzo wiele sobie osobiście obiecywałem po tym oświadczeniu, bo zważywszy, że śledztwo to zostało zamknięte we wrześniu 2004 roku, świadczyłaby ta wypowiedź, że zostanie wznowione. Nie wyobrażam sobie, żeby polityk tej rangi, jak prezydent Rosji, mówił o śledztwie, którego nie ma, że obejmie nad nim nadzór. Ale dzisiaj wynika, że chyba jednak ten nadzór dotyczył problematyki katyńskiej czy przekazywania akt katyńskich, a nie śledztwa, które do dzisiejszego dnia nie zostało wznowione. A ta skandaliczna formuła jego umorzenia jest nie do utrzymania. Dostaliśmy później 20 kolejnych tomów. Te pierwsze 67 widziałem, bo - na prośbę ministra Jacka Michałowskiego - je bardzo dokładnie przejrzałem. Znalazłem tam wiele rzeczy nowych, tak, że nie zgadzam się z oceną, że jest to dokumentacja znana i nieważna. W 80 procentach znana, ale w tych 20 proc., szczególnie jeśli chodzi o protokoły przesłuchań bardzo wielu osób, z podrzędnych może stanowisk w NKWD czy we władzach regionalnych Smoleńska, Tweru i Charkowa. Ale jednak jest to dokumentacja zagęszczająca naszą dotychczasową wiedzę, uszczegółowiająca ją, nieczyniąca przełomu. Natomiast co zawiera te 20 kolejnych tomów - nie wiem.

Krzysztof Zasada: Zostawiając sprawę katyńską... Jak pan sądzi, jest szansa na to, że te zmiany, przynajmniej w stwarzaniu klimatu, się utrzymają i coś za nimi pójdzie?

Wojciech Materski: Boję się, że to stwarzanie klimatu to jest wynik tej ogromnej traumy smoleńskiej, ale i przyjętej taktyki. A nie jest to nowy etap, który będzie przez lata właśnie upływał pod znakiem obustronnej jeśli nie życzliwości, to przynajmniej pewnego zrozumienia i pewnej takiej propagandy nieagresywnej, nienapastliwej. Boję się, że to może minąć, może minąć w związku z kłopotami, które każdy dzień nam przynosi. A takim poważnym i trudnym problemem jest przede wszystkim umowa gazowa. Znaleźliśmy się w takim punkcie, że nie ma dobrego wyjścia i nie bardzo widzę możliwości, aby - jeśli chodzi o kontrolę sieci przesyłowych i jeśli chodzi o inne postulaty zgłaszane przez Unię Europejską - strona rosyjska wyszła temu naprzeciw. A my jesteśmy pod ścianą. Jesteśmy w sytuacji niemalże bez wyjścia. To na pewno nie wpłynie korzystnie na nasze stosunki wzajemne. Co dalej - trudno powiedzieć. Natomiast tak, jak mówię - nasze interesy obiektywne są jednak różne niż interesy rosyjskie. I tu takich pól iskrzenia będzie nie mniej, ale może i więcej. Dlatego jeśli chodzi o przyszłość, jeżeli chodzi o jakieś prognozy co do dalszej poprawy, byłbym tutaj jednak wstrzemięźliwy.