Już kilka tygodni temu uprzedzałem premiera Rosji Władimira Putina, iż ze strony polskiej będzie wiele krytycznych uwag do projektu raportu MAK - ujawnił wieczorem w TVP Info Donald Tusk. Dlatego też - jak ocenił premier - "w żadnym wypadku" uwagi Polski nie były dla nich zaskoczeniem.

W rozmowie telefonicznej z premierem Putinem wiele tygodni temu uprzedzałem o tym, że można się spodziewać wielu krytycznych uwag ze strony Polski. Także w rozmowie z prezydentem Miedwiediewem - teraz, kiedy był w Polsce - powiedziałem bardzo otwarcie, że raport MAK w tej postaci jest nie do zaakceptowania - mówił Tusk.

Dlatego "w żadnym wypadku" uwagi Polski nie były dla nich zaskoczeniem. Dlatego te komentarze strony rosyjskiej, że tu w Polsce nastąpił jakiś zwrot, że w tej sprawie rząd zaczyna ustępować opozycji, są niestosowne i kompletnie nie mają związku z faktami - zaznaczył.

Jak mówił, skonsultowanie raportu z komisją, na czele której stoi szef MSWiA Jerzy Miller, jak i z polskim akredytowanym przy MAK Edmundem Klichem, "wystarczyło, żebym sformułował bardzo wyraźny komunikat".

Pytany o odpowiedzialność za katastrofę szefa MON Bogdana Klicha, Tusk powtórzył swoje wcześniejsze oświadczenie: nie będę podejmował żadnych decyzji, które mogłyby zastąpić ostateczne werdykty komisyjne i prokuratorskie.

Jak podkreślił, eksperci już kilka dni po katastrofie uprzedzali, że nie należy spodziewać się takiej odpowiedzi, której mogłaby oczekiwać publiczność, tzn. jednej, która by wskazywała: "on zawinił" albo "to stało się przyczyną". (...) Przyczyną praktycznie każdej katastrofy lotniczej nie jest jeden wypadek czy jeden człowiek, ale splot okoliczności - mówił Tusk.

Dlatego wszyscy, którzy badają katastrofy lotnicze, wiedzą, że trzeba wyłowić z dziesiątek, setek, tysięcy tych zdarzeń te przyczyny, które są przyczynami rzeczywiście sprawczymi, a taką przyczyną jest ta, która gdyby ją usunąć, chociaż tą jedną, to już nie byłoby katastrofy - zaznaczył premier.

Jak dodał, wszyscy fachowcy mu doradzają, aby nigdy nie mówił, że coś było ważniejsze, a coś mniej ważne. Bo cała ta ich praca polega na tym, żeby wyłowić wyłącznie te przyczyny, z których każda jest tak samo ważna - podkreślił Tusk.

Dopytywany, czy wśród takich przyczyn jest decyzja o lądowaniu w Smoleńsku, premier odparł: na przykład decyzja o lądowaniu; jest rzeczą oczywistą, że gdyby podjęto decyzję: nie lecimy, nie byłoby katastrofy; gdyby była decyzja: nie lądujemy, nie byłoby katastrofy.

Ale wiemy, że jest jeszcze kilka ważnych przyczyn, w tym konkretna sytuacja na lotnisku. Kiedy mówię, że raport jest nie do przyjęcia w tej postaci to tylko z jednego oczywistego powodu, że brakuje w nim precyzyjnych wskazań zakresu odpowiedzialności ze strony rosyjskiej - nie mówię w sensie narodowym. Tam też byli konkretni ludzi i konkretny stan rzeczy, który gdyby był inny, też nie byłoby katastrofy - podkreślił.

Jak mówił, "co do istoty" zgadza się z opinią prezydenta Bronisława Komorowskiego, że przyczyna katastrofy była prosta, ale - jak zaznaczył premier - ta sprawa wymaga ponadstandardowej delikatności. (...) Czasami nawet proste słowa albo naturalne odruchy podpowiadają nam co innego, to jednak przede wszystkim musimy zachować maksymalną delikatność - mówił.

Może nie powiedziałbym "arcybanalnie prosta", ale nie szukałbym na siłę interpretacji politycznych, sensacyjnych, spiskowych, bo wydają mi się one absurdalne, nieuzasadnione - dodał premier.

Kancelaria Prezydenta: Bronisław Komorowski nigdy nie użył sformułowania "arcybanalnie proste"

Biuro Prasowe Kancelarii Prezydenta w niedzielę wieczorem podało w komunikacie, że prezydent Bronisław Komorowski nigdy nie użył sformułowania "arcybanalnie proste" w odniesieniu do przyczyn tragedii smoleńskiej, a proszony o komentarz do tej wypowiedzi premier został wprowadzony w błąd, błędnie przytoczonym cytatem.

Prezydent Bronisław Komorowski w sobotnim wywiadzie w TVP Info powiedział, że jest przekonany, że w raportach - i strony polskiej, i rosyjskiej - dotyczących katastrofy smoleńskiej nikt nie zakwestionuje tego, że głównym powodem tragedii była próba lądowania podjęta w nieodpowiednich warunkach pogodowych.

W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych (...) braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe. One mogły (...) utrudnić sytuację. Ale to jest podstawowy powód i radziłbym nie szukać jakiś ekstra nadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety - w moim przekonaniu - sprawa jest w sposób arcybolesny prosta - zaznaczył prezydent.