"To nie piloci są winni katastrofy smoleńskiej. W odpowiednim momencie nacisnęli przycisk, który powinien był spowodować odejście samolotu na drugi krąg" - ocenia Antoni Macierewicz. Szef zespołu parlamentarnego wyjaśniającego katastrofę smoleńską uważa, że "mamy do czynienia z działaniem osób trzecich", co nie przesądza, że był to zamach.

O braku winy pilotów przesądził - według posła PiS - przeprowadzony trzy dni temu eksperyment. We wtorek przeprowadzono pierwszy eksperyment na samolocie Tu-154 M 102, który miał pomóc członkom polskiej komisji - kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera - wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej, w ustaleniu przebiegu ostatnich sekund lotu z 10 kwietnia 2010 r. W piątek odbył się drugi lot testowy Tu-154 M 102.

Według piątkowego "Naszego Dziennika" wtorkowy eksperyment na tupolewie wykazał, że mimo braku na lotnisku ILS, podczas lotu z wykorzystaniem tzw. automatycznego pilota, po naciśnięciu przycisku "uchod" samolot powinien odejść. Doniesień tych nie chce jednak komentować komisja. Jej członkowie nie chcieli też wypowiadać się po zakończeniu pierwszego testu, tłumacząc, że nie mogą wypowiadać się na temat prac komisji.

Z kolei Macierewicz mówił, że piloci, kiedy doszli już do wysokości 100 metrów, zgodnie ze sztuką lotniczą podjęli decyzję przerwania podchodzenia. Wcisnęli przycisk "uchod", który - jak mówił poseł - w normalnym trybie i zgodnie ze wszystkimi przepisami zrywa dotychczasowe działania mechanizmów i sprawia, że samolot odlatuje.

Wiemy już na pewno od kilku dni, że wtedy, kiedy samolot jest sprawny, ten przycisk właśnie sprawia, iż samolot odlatuje. Wtedy nie odleciał. Jest pytanie, dlaczego tak się stało - powiedział poseł PiS. Zdaniem Macierewicza "nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z działaniem osób trzecich", co nie przesądza - zastrzegł - że był to zamach.