Cztery lata po katastrofie 10 kwietnia rząd cały czas nie potrafi kupić samolotów do przewozu najważniejszych osób w państwie. Najwcześniej przetarg ruszy pod koniec 2015 roku – twierdzi Kancelaria Prezydenta. Sam zakup najbardziej prawdopodobny jest nawet w 2017 roku - usłyszał w Ministerstwie Obrony Narodowej nasz dziennikarz.

Oficjalnie ten zakup tak mocno się opóźnia z powodów proceduralnych, nieoficjalnie dlatego, że politycy najwyraźniej boją się wydać pieniądze na nowe samoloty.

Nawet pomimo tego co się wydarzyło, to zwłaszcza w okresie trwającej teraz kampanii wyborczej, politycy nie chcą tłumaczyć się z tak drogiego zakupu. Dlatego prezydent i ministerstwo obrony chcą kupić dwa samoloty krótkiego zasięgu i dwa średniego dopiero po całym cyklu wyborczym.

Na razie najważniejsze osoby w państwie korzystają z dwóch embraerów czarterowanych od Polskich Linii Lotniczych LOT. To są najzwyklejsze maszyny, takie jak pasażerskie. Bez żadnych dodatkowych zabezpieczeń, specjalnej łączności na wypadek nieprzewidzianych sytuacji, czy nawet szczególnie wydzielonych miejsc dla premiera, prezydenta albo ich gości. Jedyna różnica jest taka, że samoloty LOT-u są pomalowane w biało-czerwone barwy.

W przypadku lotów na tereny wojenne, na przykład do Afganistanu, wykorzystywane są maszyny wojskowe.

Najdziwniejsze, że sprawa zakupu nowych samolotów do obsługi najważniejszych osób w państwie znana jest od lat. Nawet przed 10 kwietnia 2010 roku dochodziło do przeróżnych awarii. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych samolot z ówczesną marszałek Senatu Alicją Grześkowiak musiał awaryjnie lądować na pustyni w odległej Arabii Saudyjskiej. Przeróżne usterki sprawiały, że odwoływane lub opóźniane były niektóre oficjalne wizyty. Czasem dotyczyło to śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jak w trakcie podróży na spotkanie z cesarzem Japonii, czy byłego premiera Marka Belki, który nie mógł rządowym tupolewem dolecieć do Wietnamu.

Tamte incydenty nie wystarczyły do zakupu nowych maszyn, tak samo nie wystarczyła katastrofa w Smoleńsku. Nikomu z zainteresowanych to jednak nie przeszkadza.

(j.)