Rozpoczyna się proces czterech rosyjskich żołnierzy, którzy zostali oskarżeni o kradzież pieniędzy z kart kredytowych Andrzeja Przewoźnika, jednej z ofiar katastrofy polskiego samolotu w Smoleńsku. Żołnierze ochraniający miejsce katastrofy wypłacili z jego kart prawie 6 tysięcy złotych.

Sędzia Rauf Ibragimow może odroczyć proces i zwrócić akt oskarżenia śledczym, ponieważ wdowa po Andrzeju Przewoźniku, uznana za pokrzywdzoną, nie zapoznała się z aktami sprawy. Tak przynajmniej wynika z nieoficjalnych informacji. Śledczy chcieli, aby to Jolanta Przewoźnik przyjechała w tym celu do Smoleńska, chociaż to oni powinni jej wysłać akta przetłumaczone już na język polski.

Wiadomo, że jeden z oskarżonych gotowy jest przyznać się do winy i poddać karze, a tym samym uniknąć procesu.

Dzisiejsze posiedzenie ma charakter organizacyjny i jest zamknięte dla publiczności. Sprawa toczy się w Garnizonowym Sądzie Wojskowym w Smoleńsku.

Okradli ofiarę katastrofy pod Smoleńskiem

O ograbienie ciała Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, oskarżono czterech żołnierzy służby zasadniczej z jednostki wojskowej nr 06755 na lotnisku Siewiernyj: Siergieja Syrowa, Artura Pankratowa, Jurija Sankowa i Igora Pustowara.

Rosyjski rząd podał, że "niedaleko od miejsca upadku Tu-154 Syrow znalazł torbę z portfelem, z którego ukradł karty bankowe należące do sekretarza ROPWiM Andrzeja Przewoźnika".  Znajdowały się na nich środki na sumę 379 tys. rubli (około 12,5 tys. dolarów) .

Syrow znalazł w portfelu Przewoźnika kartkę papieru, na której były zapisane numery PIN do kart bankowych. Po powrocie do jednostki Syrow poinformował o znalezisku Pankratowa, Sankowa i Pustowara. Zaproponował im również pobranie pieniędzy z kart, na co ci się zgodzili. Samowolnie opuścili jednostkę, udali się do Smoleńska, gdzie próbowali wypłacić wszystkie środki z kart. Udało im się jednak pobrać tylko 56 tys. rubli (około 1850 dolarów), ponieważ na karcie była ustawiona blokada zabezpieczająca przed wyższymi wypłatami. Pieniądze te wydatkowali na własne potrzeby - informowali rosyjscy śledczy.

Syrow, Pankratow, Sankow i Pustowar zostali zatrzymani 8 czerwca 2010 roku. Wszyscy czterej przyznali się do winy. W ramach prewencji zostali wzięci pod nadzór dowództwa jednostki wojskowej. Po zakończeniu przez nich służby wojskowej, dostali zakaz opuszczania miejsc zamieszkania. Postawiono im zarzuty "kradzieży dokonanej przez grupę osób w wyniku wcześniejszej zmowy" i "usiłowanie kradzieży cudzej własności o znacznej wartości". Grozi im do sześciu lat pozbawienia wolności w kolonii karnej.

Żołnierze byli wcześniej karani

Trzej spośród oskarżonych mieli już wyroki: Syrow - za grabież, Pankratow - za fałszowanie, przechowywanie, przewożenie lub puszczanie w obieg sfałszowanych pieniędzy lub papierów wartościowych oraz Sankow - za kradzież. Karany nie był tylko Pustowar.

Główna Prokuratura Wojskowa Rosji nie stwierdziła żadnych uchybień w pracy dowódcy jednostki, w której pełnili służbę żołnierze oskarżeni o tę kradzież.

Przeprowadziliśmy kontrolę w tej jednostce. Nie można powiedzieć, że dowódca czegoś nie dopatrzył. Jest tam tylu ludzi, że nie sposób każdego przypilnować - oświadczył główny prokurator wojskowy Federacji Rosyjskiej Siergiej Fridinski, którego cytowała agencja RIA-Nowosti.

Rosyjskie Ministerstwo Obrony zapowiedziało, że "jak tylko sąd uzna winę i odpowiedzialność podejrzanych żołnierzy służby zasadniczej" złoży ono przeprosiny i "będzie gotowe niezwłocznie zrekompensować skradzione środki finansowe".