"Z całą pewnością raport komisji ministra Millera jest jedną z wersji tego zdarzenia. Według mnie ma charakter tylko informacji o dowodzie, a nie dowodu. Musimy pamiętać, że działania badawcze komisji ministra Millera nie opierały się na pełnym materiale dowodowym - mówi mecenas Maciej Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.

Strona rosyjska po prostu nie udostępniała nam tych materiałów. Wadą tego raportu jest jego szczególne skupienie na stronie polskiej. A na stronie rosyjskiej ta odpowiedzialność spoczywa w bardzo dużej części - dodał.

Mam duży niedosyt, związany z raportem MAK-u, jeżeli chodzi o ocenę odpowiedzialności Rosjan (...). Z tego powodu materiał dowodowy, szczególnie w kwestii zaniedbań strony rosyjskiej, nie jest dogłębnie zbadany. Należy jednak pochwalić pracę komisji Millera, że dysponując takimi materiałami wykonała taką pracę. Na pewno jej członkowie starali się bardzo rzetelnie przedstawić swoją wersję, jednak ich badania miały ograniczenia metodologiczne i dowodowe. Właśnie z tego powodu, z całą pewnością nie jest to wyczerpujące wyjaśnienie przyczyn katastrofy - podkreślił Rogalski.

W mojej opinii, w tym raporcie zabrakło nazwisk osób odpowiedzialnych za konkretne zaniechania; tak po stronie polskiej, jak i rosyjskiej. Jako osoba reprezentująca jedną ze stron uważam, że te nazwiska powinny być wymienione, tego oczekuje społeczeństwo. Brakowało też wyraźnego zaznaczenia, że strona rosyjska nie współpracowała, a utrudniała postępowanie. Mataczyła, a być może nawet preparowała materiał dowodowy - dodał.

Uważam, że mieliśmy do czynienia z pewnym brakiem proporcji w badaniu okoliczności przyczyn zdarzenia z 10 kwietnia. Mieliśmy przecież do czynienia z wprowadzaniem pilotów w błąd. Podawana była na przykład zła prognoza pogody. Mieliśmy dodatkowo do czynienia z pewnymi matactwami, jak np. brak przekazania pełnej dokumentacji, brak pozwolenia polskim ekspertom na badanie samego wraku na miejscu zdarzenia. Stąd też trudno o tym raporcie powiedzieć inaczej, niż o +wersji+ wydarzeń. Kwestią rozważań jest to, czy kontrolerzy wprowadzali polską załogę w błąd umyślnie, czy też było to działanie wynikające z niedbalstwa. To samo dotyczy nieprawidłowości podczas sekcji zwłok ofiar - czy były to tylko zaniedbania, czy preparowanie dowodów? Dlatego też ja określam ten raport, jako wersję - powiedział Rogalski.

W mojej ocenie raport komisji Millera to za mało, żeby nazwać go +polską odpowiedzią na raport MAK+. Brak tu wyraźnego wykazania działań strony rosyjskiej, które doprowadziły do wydarzenia z 10 kwietnia. Na podstawie materiałów, zgromadzonych przez polską prokuraturę wojskową uważam, że współodpowiedzialność strony rosyjskiej za katastrofę jest bardzo duża - dodał mecenas.

Podczas spotkania pana Millera z członkami rodzin ofiar, w którym uczestniczyłem, byliśmy świadkami większej szczerości. Padły tam wypowiedzi odnośnie złej współpracy z Rosjanami. Członkowie komisji przyznali, że nie mogą obdarzać pełną szczerością dokumentów i dowodów, przekazanych przez stronę rosyjską. Trzeba zaznaczyć, że współpraca ta wyglądałaby inaczej, gdyby powołana została wspólna komisja do zbadania przyczyny katastrofy - zaznaczył Rogalski.