Polski raport o przyczynach katastrofy smoleńskiej nie trafi do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego. Nie zostanie zgłoszony przez szefa komisji ministra Jerzego Millera. Przesłanie do ICAO przynajmniej różnic z ustaleniami rosyjskiego MAK-u proponował ekspert prawa międzynarodowego i członek komisji Millera prof. Marek Żylicz.

Według Millera, nie możemy wysłać naszego raportu do ICAO, ponieważ polska komisja nie badała katastrofy na mocy prawa międzynarodowego, a polskiego prawa lotniczego. Dlatego ustalenia komisji nie wyjdą poza polskie granice. Tak tłumaczy to minister Jerzy Miller: Nie ma procedury kończącej się zgłoszeniem raportu do ICAO, a jedynie zgłoszeniem raportu do kogo. Do premiera - podkreśla.

Miller pytany, czy nie powinniśmy spróbować zgłosić polskiego raport do ICAO, by jak najwięcej osób na świecie mogło zapoznać się z naszą wersją przyczyn katastrofy, odpowiada: Celowo tłumaczyliśmy raport na dwa języki obce, aby nie był znany tylko w Polsce. I wiemy, że jest czytany przez fachowców na całym świecie.

Członek komisji Millera, prof. Marek Żylicz jeszcze przed ukończeniem prac nad raportem proponował, by do ICAO wysłać jeśli nie cały raport, to choćby to, co różni raport polskiej komisji od raportu MAK-u. Powinniśmy też złożyć w ICAO nasze ściśle określone zastrzeżenia do raportu rosyjskiego. Przynajmniej nasze podstawowe wnioski, jako korekta do raportu MAK. Tylko wnioski i zalecenia, które odbiegają od ustaleń MAK - mówi.

Żylicz dodaje, że w pierwszej kolejności do ICAO swój raport powinien zgłosić MAK. Tyle że do tej pory Rosjanie tego nie zrobili, choć to oni proponowali, by przyczyny katastrofy smoleńskiej badać na mocy konwencji chicagowskiej. Powodem może być fakt, że przyczyny katastrofy w Smoleńsku badano na podstawie załącznika 13. do konwencji, a nie całej konwencji.