Po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego wybory prezydenckie muszą się odbyć najpóźniej 20 czerwca. Jutro Bronisław Komorowski ma zacząć konsultacje w sprawie ustalenia terminu głosowania. O trudnej kampanii, która nas czeka, z politologiem Radosławem Markowskim rozmawiała Agnieszka Burzyńska.

Agnieszka Burzyńska: Jeden ponadpartyjny kandydat - czy to jest możliwe w ogóle?

Radosław Markowski: Sama idea może i trafia w taki nastrój społeczeństwa i nawet mogłoby być czymś niezłym, gdybyśmy mieli naprawdę jedną postać monumentalną, w którą wierzymy, że mogłaby przejąć i podołać temu zadaniu w tak trudnej sytuacji. Ale politycznie to jest nierealistyczne.

Agnieszka Burzyńska: A pan widziałby taką postać w ogóle?

Radosław Markowski: No na przykład pan Bartoszewski gdyby był trochę młodszy. Parę jeszcze innych godnych i sensownych Polaków jest, można by się nad tym zastanawiać. Ale to najważniejsze w takim wyborze musiałoby być, żeby wszystkie siły polityczne się na to zgodziły, ale nie widzę takiej możliwości.

Agnieszka Burzyńska: Widzi pan kampanię wyborczą?

Radosław Markowski: Też nie widzę. Ale ona się musi odbyć. Tutaj przede wszystkim my bardzo wiele nie wiemy, czy w ogóle SLD i PiS zdecydują się na wystawienie jakiegoś kandydata - myślę, że tak, ale to też nie będzie łatwe. I drugi podstawowy problem, jaki widzę, to to, że ci mniejsi kandydaci, którzy nie mają zaplecza organizacyjnego i logistycznego, będą mieli ogromne trudności ze zgromadzeniem podpisów itd. Na przykład taki Andrzej Olechowski planował rozpoczęcie własnej kampanii pod koniec kwietnia. A teraz się okazuje, że to będzie za późno. Więc to jest nieoczekiwany zwrot planów, którzy mieli ci pomniejsi kandydaci, słabsi, i to może spowodować, że oni w ogóle nie wystartują.

Agnieszka Burzyńska: Tomasz Nałęcz już się waha. Może nie powinni wystartować?

Radosław Markowski: No nie powinni, ale oni też mają jakby prawo startować, ludzie, którzy chcą na nich głosować, mają prawo się do tego przygotować. Ta nieoczekiwana sytuacja jest - niezależnie od przepisów konstytucji - niesprawiedliwa.

Agnieszka Burzyńska: Przez tragiczny zbieg okoliczności cała władza trafiła właściwie w ręce jednego ugrupowania. To powinno dawać do myślenia?

Radosław Markowski: Ta władza - być może, gdyby normalne losy się potoczyły - za pięć miesięcy też by była - wszystko na to wskazywało, że i tak byłaby w rękach jednego ugrupowania.

Agnieszka Burzyńska: Ale teraz od tego jednego ugrupowania zależy także wybór szefa NBP, Rzecznika Praw Obywatelskich...

Radosław Markowski: Ja myślę, że to ugrupowanie, a zwłaszcza Bronisław Komorowski, wcale się z tego rozwoju sytuacji nie cieszą - tak myśląc czysto pragmatycznie. Ja bym powiedział, że Bronisław Komorowski jest w niezwykle trudnej sytuacji, jak saper. (...) Jest też taki silny nastrój, będący doświadczeniem poprzedniej prezydentury, żeby prezydent nie był partyjny. I drugie doświadczenie tego traumatycznego wydarzenia, które powoduje, że niezwykle ostro będziemy oceniać czyny Bronisława Komorowskiego. Ja mu nie zazdroszczę.

Agnieszka Burzyńska: Co powinien zrobić, żeby nie popełnić tych błędów? Jakie to powinny być nominacje?

Radosław Markowski: Jeżeli to możliwe, we wszystkich tych sytuacjach, kiedy jest możliwość zwrócenia się do jakiegoś neutralnego, fachowego grona, jak w przypadku na przykład wyboru prezesa banku centralnego, podparcie się w decyzji Polskim Towarzystwem Ekonomicznym, czy jakimś zgromadzeniem nadzoru bankowego. To na pewno legitymizowałoby bardziej ten wybór, niż jego czysta decyzja. Ale już w przypadku wojska nie można już zejść do poziomu kaprali i sierżantów i urządzić referendum, kogo by chcieli mieć na dowódców sił zbrojnych, więc to muszą być decyzje polityczne i niestety będzie je musiał podjąć Bronisław Komorowski. Gdyby można mu było doradzać, to wszystko to, co dałoby się przeciągnąć i odsunąć na czas normalny legitymizowanego nowego prezydenta wyborami, to powinien to odsuwać. Jeśli czegoś się nie da, no to musi podejmować te decyzje.

Agnieszka Burzyńska: A może pięknym gestem byłoby wskazanie tych osób, które są związane z tym środowiskiem, z którym były związane osoby, które zginęły?

Radosław Markowski: To byłoby pięknym gestem i nawet uzasadnionym, gdyby to był pierwszy rok kadencji, a to było tak że... Proszę sobie przypomnieć, ten rząd Donalda Tuska mówił, że wiele reform i wiele rzeczy, których nie mógł realizować, nie mógł dlatego, że była groźba weta prezydenckiego. Nie ma już czasu na odkładanie o kolejne lata - jeśli miałaby być to postać z odmiennego obozu politycznego, która dla zasady czasem troszkę mówiła "nie", prawda? Więc w tym sensie jest to kłopot.

Agnieszka Burzyńska: Wczoraj padło wiele takich zdań, że to wydarzenie zmieni polską politykę nie na tygodnie, nie na miesiące, ale na lata. Pan się zgadza?

Radosław Markowski: No może tak być. Nie można wykluczyć, że być może Jarosław Kaczyński zrezygnuje z polityki. To jest dramatyczny dla niego moment.

Agnieszka Burzyńska: Są głosy, że Jarosław Kaczyński może też wystartować, może podjąć w ciągu tych kilkunastu dni decyzję.

Radosław Markowski: Dokładnie nie wiemy. I to jest ten dzień, w którym trudno spekulować. On może zrobić dokładnie dwie rzeczy, które są skrajnościami: wystartować w wyborach prezydenckich i może zrezygnować z polityki w ogóle. Ja myślę, że po dwóch miesiącach to będzie już taka polityka normalnie już uprawiana. Ten specyficzny nastrój, w którym jesteśmy dzisiaj, minie.