Czy 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku byli funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu? Niewykluczone, że jeszcze raz sprawdzą to wojskowi prokuratorzy. Z dotychczasowego śledztwa wynika, że w momencie tragedii wszyscy oficerowie BOR-u byli na cmentarzu w Katyniu. Inaczej jednak twierdzi szef tej służby.

Wczoraj na antenie RMF FM generał Marian Janicki powtórzył, że funkcjonariusze BOR-u czekali na samolot na płycie lotniska Siewiernyj. Z materiałów, które zgromadziła prokuratura, wynika jednak, że żadnego z BOR-owców nie było na lotnisku w chwili katastrofy.

Jak dowiedział się nasz dziennikarz Paweł Świąder śledczy będą chcieli zweryfikować te informacje. Najprawdopodobniej funkcjonariusze, a niewykluczone, że także szef tej służby zostaną poproszeni o złożenie zeznań - mówi kapitan Marcin Maksjan z wojskowej prokuratury okręgowej.

Będzie to wymagało przeprowadzenia dowodów. W tym być może przesłuchania świadków. Nie chciałbym, aby świadkowie z mediów dowiadywali się, że będą przesłuchiwani przez prokuraturę - zaznacza kapitan Marcin Maksjan.

Śledczy będą też sprawdzać, czy rzeczywiście wdowa po prezesie IPN, będąc w Smoleńsku w tym tygodniu, znalazła fragment prezydenckiego samolotu. Czy będą to na tyle istotne części samolotu, które prokuratorzy zdecydują się zatrzymać - dodał kapitan Maksjan.

Wciąż nie wiadomo, kiedy do Smoleńska mogą pojechać polscy archeolodzy.