B. Z. : A propos pana hipotezy. Sensację w Polsce wywołała książka opublikowana przez niemieckiego dziennikarza śledczego.  Jürgen Roth pisze w niej o wielu poszlakach wskazujących  na to, że w Smoleńsku mogło jednak dojść do jednej lub kilku eksplozji. Autor powołuje się na raport BND z marca 2014 roku, w którym utrzymywano, że zlecenie zamachu  na polską delegację pochodziło bezpośrednio od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D.  Czyli hipoteza eksplozji pojawia się w nie tylko w pracach Zespołu Parlamentarnego, ale także w publikacji renomowanego niemieckiego dziennikarza śledczego.  

 W. B. : Ja nie znam tego pana i nie znam tej książki, ale z tego co pan mówi wynika, że są jakieś przecieki u Niemców. To być może wskazuje, że będą jakieś przecieki także z innych krajów. Dowiemy się. Ale tak jak powiedziałem, my mamy wyniki konkretnych badań chemicznych, które pokazują, ze były używane konkretne materiały wybuchowe, a przede wszystkim mamy ekspertyzę pana doktora Szuladzińskiego, który w 2009 roku opublikował 800-stronicową książkę, w której można znaleźć wszystkie aspekty katastrof lotniczych. On jest ekspertem od eksplozji w strukturach lotniczych i on jednoznacznie powiedział, że rozerwanie samolotu na fragmenty zanim jeszcze ten samolot uderzył w ziemię i rozszarpanie pasażerów na fragmenty jest dowodem wybuchu. Nawet gdyby pas przeciął rękę, to trzeba by ogromnej siły, by ta ręka wbiła się pod ziemię. A trzeba jeszcze otworzyć ten kadłub. Natomiast jeśli kadłub nie miał być otworzony i tylko zgniatany, to ta ręka nie miałaby czasu, by przebić się przez kadłub i wbić się w ziemię.

G. J. : Mówimy o najnowszej książce, która ukazuje się w Niemczech, ale oczywiście możemy się zastanawiać czy nowa sytuacja polityczna wokół Rosji w jakiś sposób zmieni kontekst międzynarodowy sprawy.  To znaczy w tej chwili nie ma tego międzynarodowego kontekstu, ale czy państwa zdaniem,  jest jakaś szansa, możliwość, że ten międzynarodowy kontekst śledztwa się jednak pojawi ? Obserwujecie państwo nie tylko sytuację w Polsce, ale także to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, to co tam się pojawia.   

M. S.-B. :  Niewątpliwie sytuacja się zmienia. Warto dodać, że z naszych źródeł tutaj w Stanach Zjednoczonych już stosunkowo dawno mieliśmy informację, że jednak są wskazania na wybuch, są wskazania na zamach wśród dobrze poinformowanych źródeł amerykańskich. Myślę, że z czasem te informacje również wyjdą na jaw. Niewątpliwie sytuacja w Europie także się zmienia. Jednak ja chciałabym odnieść się, jeżeli można, do generała Andrzeja Błasika, ponieważ on symbolizuje właśnie te relacje Rosja-NATO- Ameryka i  samo sedno problemu, z jakim w tej chwili się zmagamy. Polska w tej chwili jest podzielona między tych, którzy wolą z Rosją i tych, którzy wolą z Ameryką. Chciałam przypomnieć, że generał Błasik we wrześniu 2009 roku, na parę miesięcy przed śmiercią, został odznaczony przez prezydenta Stanów Zjednoczonych najwyższym orderem - Legion of Merit, czyli Legią Honorową. Otrzymał ten order za wybitnie merytoryczną postawę w pełnieniu służby wojskowej jako Dowódca Polskich Sił Powietrznych w latach od kwietnia 2007 do września 2009. Amerykanie napisali, że "wkład generała Błasika we wzmacnianie i rozwój sił powietrznych NATO istotnie przyczynił się do poszerzenia współpracy między siłami powietrznymi Polski i Stanów Zjednoczonych". Proszę pamiętać o tym, że generał Błasik był bardzo wysoko ceniony zarówno przez struktury NATO jak i przez swoich amerykańskich partnerów. To dzięki niemu polskie siły powietrzne miały najnowsze wyposażenie, chociażby słynne samoloty F-16 i stanowiły najistotniejszą jednostkę sił powietrznych, szczególnie jeśli chodzi o kraje nowo przyjęte do NATO. Generał Błasik miał ścisłe związki z Sojuszem Północnoatlantyckim i był wysoce cenionym i szanowanym generałem. Z kolei generał Gągor  miał przejąć funkcję najwyższego dowódcy sił NATO w Europie. Tak więc wyeliminowanie tego typu ludzi można powiedzieć było również ciosem w NATO.

B. Z. : A czy właśnie na takim tle wcześniejsza katastrofa w Mirosławcu też nie jest zagadkowa?

M. S.-B : Oczywiście samo pytanie sugeruje odpowiedź. Należałoby się zwrócić do tych środowisk, które do dzisiaj podnoszą zastrzeżenia, co do śledztwa w sprawie tragedii w Mirosławcu.

B. Z. : Pani doktor, ja  mam jeszcze  pytanie do pani jako prawnika. Otóż przeczytałem w książce "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia zamachu", że w myśl polskiego prawa komisja Millera nie miała żadnego umocowania. Autorzy cytują, że takie komisje powołuje się każdorazowo dla zbadania jednego wypadku w Lotnictwie Państwowym, to jest statku powietrznego w służbie wojskowej celnej lub policyjnej na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.  W ironicznym komentarzu, czytamy w tej książce, że w obszarze kraju od roku 1667 nie ma już Smoleńska. Wprawdzie jest przepis mówiący o możliwości badania wypadków i incydentów poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej, jednak zawiera on wyraźny warunek - jeżeli przewidują to umowy lub przepisy międzynarodowe, albo jeżeli właściwy organ obcego państwa przekaże komisji uprawnienia do przeprowadzenia badania, lub sam nie podjął takiego badania. A w "Zbrodni Smoleńskiej. Anatomii Zamachu" czytamy, że polski rząd nie skorzystał z żadnej umowy w tej sprawie, mimo że taka istniała. MAK nie przekazał też badania grupie Millera, sam je po prostu prowadził aż do końca. Komisja Millera badała sprawę bezprawnie?

M. S.-B. :  Oczywiście, że można tak powiedzieć. Różne zagadnienia prawne były poruszane na konferencjach smoleńskich. Polecałabym każdemu, kto jest zainteresowany tego typu problematyką, wystąpienia na drugiej i trzeciej konferencji smoleńskiej. Są to bardzo dobre referaty, zarówno na temat podstaw prawnych komisji Millera jak i tzw.  umowy konkludywnej, którą premier Tusk zawarł z panem Putinem, jak również wielu innych aspektów prawnych. Obraz jaki się z tego wyłania jest jednoznaczny. Śledztwo tragedii smoleńskiej było prowadzone poza prawem, zarówno w Rosji, jak i w Polsce.

B. Z. : Jak się ma to do tego słynnego 13. załącznika do konwencji chicagowskiej?

M. S.-B. : Wie pan, to był taki "gimmick".

B. Z. : Sztuczka?

M. S.-B. Gimmick, tak. To było po prostu wprowadzenie w błąd polskiej opinii publicznej. Najpierw byliśmy przez dwa lata przekonywani, że śledztwo jest prowadzone według konwencji chicagowskiej. Wiadomo było, że konwencja ta stosuje się tylko i wyłącznie do statków powietrznych cywilnych, a tupolew, który się rozbił w Smoleńsku był statkiem powietrznym państwowym. Konwencja chicagowska nie stosuje się do statków powietrznych państwowych, do których zalicza się również statki powietrzne wojskowe. Zwyczajnie rząd oszukiwał nas przez dwa lata. Natomiast Rosjanie byli bardziej ostrożni. Oni tego nie robili w sposób tak oczywisty. Oni nigdy nie deklarowali, że cokolwiek prowadzą według konwencji chicagowskiej, a w swoim raporcie napisali, że śledztwo było prowadzone według załącznika 13. do konwencji chicagowskiej, czyli załącznika proceduralnego, który jest takim zbiorem podstawowych norm prowadzenia badań wypadków lotniczych. Czyli, jak gdyby zobowiązali się do przestrzegania norm zwyczajowych przy prowadzeniu śledztwa, przeprowadzania badań wypadków lotniczych. Niemniej w praktyce pogwałcili praktycznie wszystkie artykuły załącznika 13. Mogli sobie na to pozwolić, ponieważ takie oświadczenie nie zawierało żadnych mechanizmów, które by pozwalały stronie polskiej na odwołanie się gdziekolwiek, bądź egzekwowanie czegokolwiek. Było to po prostu działanie poza wszelkimi ramami prawa. Dopiero po pięciu latach po raz pierwszy usłyszałam od jakichś przedstawicieli rządu, że rzeczywiście śledztwo nie było prowadzone według konwencji chicagowskiej i że rzeczywiście ten samolot nie był samolotem cywilnym. To są po prostu niewiarygodne wręcz sytuacje. Obywateli polskich tak dramatycznie wprowadza się w błąd.

W. B. : Pamiętam , że w filmie zrobionym przez Discovery pan Gebert zdaje się właśnie to tłumaczył razem z Rosjanami. My mamy bardzo dużo tych agentów rosyjskich w Polsce.

B. Z. : Pan Konstanty Gebert, który przecież nie jest żadnym specjalistą, dziwnym trafem pojawił się w tym filmie z cyklu "Katastrofa w przestworzach" National Geographic.

M. S.-B.:  No właśnie.  Ciekawe, że w filmie National Geographic wersję rosyjską MAK-u uwiarygadniają właśnie polscy dziennikarze, a także pan Lasek i pan Miller. Czyli Rosjanie naszymi rękami  gwarantują sobie przekonywanie świata do swojej wersji.

G. J. : Mamy piątą rocznicę tragedii smoleńskiej, wiemy mniej więcej jaki jest stan śledztwa prokuratury w tym zakresie, w którym prokuratura zechciała nam to ujawnić na swojej konferencji prasowej przed ponad tygodniem. Czego państwo, jako osoby wyjątkowo zainteresowane procesem wyjaśniania tej katastrofy, oczekujecie teraz od polskiej prokuratury ? Co państwa zdaniem powinno się teraz wydarzyć, po tym co obserwujemy w ostatnich dniach ?

W. B. : Moim zdaniem  ci panowie powinni zdjąć mundury polskie i założyć rosyjskie.

M. S.-B. : Myślę, że to wszystko prowadzi do umorzenia śledztwa. Oczywiście zostanie to podsumowane w ten sposób, że winni katastrofy nie żyją i w związku z tym należy śledztwo umorzyć. To wszystko idzie właśnie w tym kierunku. Możliwe właśnie, że ta ostatnia wrzutka medialna, przy waszym udziale, ma na celu przypomnieć Polakom, jacy to jesteśmy niekompetentni i nieodpowiedzialni i jak wielką winę ponosimy za Smoleńsk. Po to, żeby to śledztwo umorzyć.

B. Z. : Katastrofę, czy też tragedię smoleńską często określa się mianem Katynia 2. Wiadomo, prawda o  pierwszym Katyniu została ujawniona po półwieczu z okładem. A ile będziemy musieli czekać na poznanie prawdy o drugim Katyniu?

M. S.- B.:  Na drugiej konferencji smoleńskiej zaprezentowałam analizę, w której porównywałam katastrofy lotnicze, w których ginęły głowy państwa. Wszystkie okazały się aktami sabotażu i politycznym morderstwem. Historia uczy, że póki mordercy są przy władzy, póty niewiele można zrobić. Tak więc należy liczyć na to, że potrzebny jest okres od dziesięciu do dwudziestu lat, żeby ekipa zaangażowana w takie morderstwo odeszła od władzy, żeby można było w miarę obiektywnie wrócić do ustalenia przyczyn takich właśnie akcji, politycznych morderstw.

W. B. : Ja chciałem też zasugerować, że w zasadzie stronę techniczną już odkryliśmy. My wiemy, co się stało, jeżeli chodzi o katastrofę smoleńską. Chodzi tylko o odkrycie: kto i dlaczego?

B. Z. : Przed momentem zacytowałem fragment książki Jürgena Rotha, w której pojawiają się przecieki ze służb niemieckich. A zdaniem państwa ile jeszcze służb specjalnych na całym świecie może znać prawdę o tym co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku?

W. B. : Na pewno służby amerykańskie muszą coś wiedzieć, ponieważ ambasador USA już parę lat temu powiedział nam, że to był zamach. Pozostaje tylko kwestia dotarcia do dokumentów.

M. S. -B.: I oczywiście kwestia odpowiedniego układu sił politycznych na arenie międzynarodowej, który obróci się na naszą korzyść.