Premier Donald Tusk ma dziś przedstawić informację o tym, co zrobiły państwowe instytucje, by wyjaśnić okoliczności katastrofy prezydenckiego Tupolewa, do której doszło 18 dni temu pod Smoleńskiem. Późnym popołudniem odbędzie się konferencja premiera.

Nie wiadomo, czy na konferencji dowiemy się czegoś nowego, bo wiedza premiera będzie opierała się głownie na tym, co na miejscu ustaliła specjalna komisja. Ta natomiast, jak mówił kilka dni temu jej szef Edmund Klich, występowała w Rosji w roli namolnego petenta, pozbawionego opieki nawet ze strony polskich wysokich urzędników.

Gospodarzem śledztwa jest bowiem niezależna od miesiąca prokuratura, która ową niezależność demonstruje. Konferencje prasowe, które można było oglądać, nie nastrajały optymistycznie.

Premierowi zadane zostanie z pewnością dużo pytań, m.in. te dotyczące przygotowania samolotu do lotu oraz ilości paliwa. Poza technicznymi kwestiami zostaje również pytanie, dlaczego premier nie stanął na czele tej komisji, która bada przyczyny katastrofy.

Rzecznik rządu Paweł Graś, zapowiadając konferencję premiera, zaznaczył, że zakończył się pierwszy etap badań - na miejscu katastrofy w Smoleńsku, a polscy eksperci mają teraz pracować w Moskwie razem z rosyjskimi ekspertami.

Przedstawiciele Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformowali wczoraj, że badane są wszystkie możliwe przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu, żadna z wersji nie została zweryfikowana negatywnie - żadna też nie zyskała statusu wersji dominującej.