Polacy hucznie świętują zwycięstwo nad Armią Czerwoną - pisze "Komsomolskaja Prawda". Gazeta podkreśla, że w obchodach 90. rocznicy Bitwy Warszawskiej bierze udział cała elita polityczna Polski z nowo wybranym prezydentem Bronisławem Komorowskim. Gazeta zauważa też zniecierpliwienie strony polskiej stanem rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy 10 kwietnia.

Polacy coraz silniej poszturchują Rosję za niedawną katastrofę lotniczą pod Smoleńskiem, oskarżając nas o "niedbałe" prowadzenie śledztwa w sprawie tragedii - konstatuje gazeta sympatyzująca z premierem Władimirem Putinem.

Czyżby "odwilż" w stosunkach Moskwy i Warszawy dobiegła końca i wkrótce znów powieje chłodem, do którego przywykliśmy w ostatnich latach? - pyta "Komsomolskaja Prawda".

Gazeta publikuje też opinię swojego sztandarowego komentatora Andrieja Baranowa, który uważa, że uczucia Polaków można zrozumieć, gdyż 90 lat temu zdołali uniknąć porażki w wojnie. Jednak my też mamy swoją prawdę historyczną. Wszak rozpętała tę wojnę Polska, dochodząc do Kijowa. Gnać agresora musieliśmy aż od Dniepru - pisze komentator "Komsomolskiej Prawdy".

A może trzeba było zatrzymać się na "linii Curzona" i pogrozić uciekającemu przeciwnikowi pięścią? Proszę wybaczyć, ale tak się nie walczy. Owszem, skutek był taki, że Armia Czerwona potem doznała porażki, a w polskich obozach zginęły dziesiątki tysięcy czerwonoarmistów - kontynuuje Baranow.

Komentator dodaje, że Warszawa do dzisiaj kategorycznie nie poczuwa się do odpowiedzialności za śmierć tych jeńców.

Baranow pisze też, że abstrahując od historycznych realiów, były nadzieje na to, iż nowe władze Polski tym razem powstrzymają zapał w świętowaniu zwycięstwa nad "wrogiem ze Wschodu". Chociażby mając na uwadze szlachetną postawę Moskwy w związku ze śmiercią prezydenta (Lecha) Kaczyńskiego. Nic z tego! - konstatuje.

Komentator "Komsomolskiej Prawdy" podkreśla, że symbole w polityce zagranicznej są bardzo ważne. Z Warszawy dano nam do zrozumienia, że rok 1920 jest tam teraz czczony bardziej niż 1945 - konkluduje Baranow.