Poseł PiS Sławomir Kłosowski złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie śmierci Jana Klusika. Jak tłumaczył, chodzi o wyjaśnienie, czy mężczyzna mógł umrzeć wskutek pobicia podczas manifestacji pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim.

Kłosowski złożył zawiadomienia do dwóch prokuratur: opolskiej ze względu na miejsce zamieszkania Klusika i warszawskiej.

We wniosku do prokuratury warszawskiej - jak mówił - podkreślono szczególną wagę materiału z monitoringu na Krakowskim Przedmieściu w okolicach Pałacu Prezydenckiego. Liczę, że prokuratura warszawska przede wszystkim zabezpieczy ten materiał, a po drugie znajdzie człowieka, który dopuścił się naruszenia nietykalności cielesnej Klusika - powiedział Kłosowski.

Poseł PiS powiedział, że brat zmarłego - Antoni opowiadał mu, że Jan Klusik został kopnięty, gdy modlił się na Krakowskim Przedmieściu w godzinach porannych 15 sierpnia. Według relacji A. Klusika - mówił Kłosowski - jego brat uskarżał się po uderzeniu na narastający ból w klatce piersiowej. Po paru tygodniach - powiedział poseł PiS - doszło do nagłej śmierci Klusika.

Celem rodziny pana Klusika jest to, żeby wyjaśnić tę sprawę, nie narzucać niczego, nic nie forsować, nie przesądzać. Po prostu chcą dowiedzieć się, jak było - podkreślił Kłosowski.

Pytany, dlaczego od razu nie zgłoszono tego pobicia na policję, Kłosowski powiedział, że Klusik widząc zachowanie policji, która - według niego - biernie przyglądała się dokuczaniu modlącym się pod krzyżem ludziom, stracił do niej zaufanie.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w ubiegły wtorek, nie podając szczegółów sprawy, zapowiedział, że PiS będzie badało sprawę śmierci mężczyzny, która - jak mówił - jest "być może" związana z pobiciem pod krzyżem. Jeśli to jest prawda, to ludzie odpowiedzialni za rządzenie Polską mają jego krew na rękach - powiedział wtedy Kaczyński.