„Pan prokurator chyba nie jest zbyt wtajemniczony w całą sprawę. Chce mi pokazać dokumenty, które już widziałem” – mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Romanem Osicą wnuk Anny Walentynowicz, Piotr. „We trójkę przeglądaliśmy tę dokumentację: ja, mój ojciec i mecenas Hambura” – dodaje. „Jeśli pan prokurator dysponuje jakimiś innymi dokumentami, to bardzo chętnie się z nimi zapoznamy” – podkreśla.

Roman Osica: Proszę powiedzieć, czy skorzysta pan z propozycji Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, który powiedział, że pokaże panu protokoły z sekcji zwłok, które przyszły z Rosji?

Piotr Walentynowicz: Pan prokurator chyba nie jest zbyt wtajemniczony w całą sprawę. Powinien mieć świadomość tego, że ja już te protokoły widziałem, na co jest mój podpis w prokuraturze złożony. We trójkę tę dokumentację przeglądaliśmy: ja, mój ojciec i pan mecenas Hambura. Chyba, że jest może inna możliwość i pan prokurator dysponuje jakimiś innymi jeszcze dokumentami, z którymi prokuratura nie raczyła nas zapoznać. Bardzo chętnie zapoznamy się ze wszystkim, co pan Seremet łaskawie nam pozwoli zobaczyć.

Jak pan komentuje wciąż powtarzające się stwierdzenia pana Andrzeja Seremeta mówiące o tym, że to była po prostu przykra, ale wasza pomyłka, pomyłka rodzin.

No tak. Tu mamy tylko i wyłącznie do czynienia z oświadczeniem pana Seremeta. Ciekaw jestem, jak on wyjaśni to, że w Moskwie mój ojciec w czasie rozpoznania wskazał blizny pooperacyjne babci i zostało to opisane, natomiast ciało ekshumowane w Gdańsku nie posiadało tych blizn. Obie panie nie posiadały tych samych blizn w tych samych miejscach. Jak pan Seremet wytłumaczy to, że rodzina śp. pani Teresy Walewskiej przed wyjazdem z Moskwy otrzymała potwierdzenie, że wyniki badań DNA potwierdziły trafność ich wskazania.

No właśnie. Jak to było z tą informacją? Ona była przez kogoś przekazana czy to był jakiś dokument, który pokazano tej konkretnej rodzinie? Eksperci twierdzą, że wykonanie badań DNA w tak krótkim czasie jest niemożliwe, a przynajmniej takich, które miałyby rzeczywiście coś potwierdzać.

Z tego, co pamiętam, to bodajże pani Kopacz przekazała rodzinie śp. pani Walewskiej tę informację. Jednak o to należałoby spytać rodzinę.

Pan Andrzej Seremet jako dowody, że to była wasza pomyłka, przedstawia informację o tym, że faktyczny stan ciał różnił się od tego, co było w waszych zeznaniach. Twierdzi, że - ujmując to jak najbardziej prosto i delikatnie - wskazane przez państwa znaki szczególne na ciałach obydwu pań były wskazane w miejscach, których faktycznie nie było na tych ciałach.

No tak, ale pana Seremeta tam nie było, zdaje się i on chyba raczej nie może opiniować, czy były trafne...

On się posługuje tymi dokumentami.

Ojcu okazywano 3 ciała. Ja nie wiem, z którego rozpoznania pan Seremet ma dokumentację, którą się wspiera. To jest słowo przeciwko słowo. Ujawnijmy te wszystkie dokumenty. Pamiętam protokół z rozpoznania, który podpisał mój ojciec. Jest to jedyny dokument, który może świadczyć o tym, czy tata się pomylił, czy nie. Ja pamiętam, że tam były opisane te blizny. Sam ten dokument nie był rzetelnie stworzony, ponieważ pominięto tam dość ważną sprawę - nie wiem, czy ze względu na problemy komunikacyjne... To, co było w tym protokole i tak podważa teorię pana Seremeta.

Czy jest jeszcze coś co ją podważa?

Wie pan, wszystkie szczegóły, które były opisane. Pan Seremet bardzo unika - mówi, że tata rozpoznał ciało po charakterystycznych rysach twarzy. Omija te zapisane tam informację odnośnie blizn. Poza tym rodzina pani Teresy Walewskiej otrzymała - należałoby zapytać, czy na piśmie, czy nie, potwierdzenie, że rozpoznali trafnie swoją bliską. Ponadto twierdzenie, że 2 rodziny się pomyliły, gdzie rodzina pani Teresy Walewskiej od razu rozpoznała ciało babci, gdyż to było pierwsze ciało, które im okazali do rozpoznania. Tu nie ma takiej opcji, żeby... Wszystko zdaje sie świadczyć, tak? Jeśli rozpoznali babcię i stwierdzili, że to nie jest ich krewna to jest logiczną konsekwencją to, że w końcu tata rozpoznał babcie właściwie.

Muszę zapytać o jedną rzecz - dzisiejsze publikacje w "Gazecie Polskiej Codziennie" mówiące o jakichś przykrych odkryciach na ciele pana babci. Czy pan to potwierdza?

Nie znam treści artykułu, więc nie wiem. Pytano mnie, mówiono o jakichś przebarwieniach. Faktycznie, były tam przebarwienia na skórze w niektórych miejscach, ale wyników badań posekcyjnych jeszcze nie posiadamy.

A jaką informację ma pan na dzisiaj, jeśli chodzi o wyniki badań?

Żadnych, poza tym, co sami widzieliśmy, to cały materiał, który został pobrany do badań, jest dla nas nadal tajemnicą.

Nie ma żadnej informacji ze strony prokuratury, kiedy mogą takie wyniki się pojawić?

Jak pan sam zauważył, prokuratura nie raczy nas o niczym informować, nawet o podjęciu teorii, że to my błędnie rozpoznaliśmy ciała, że to rodziny za to opowiadają. Nawet nie raczyli się pofatygować, żeby skonfrontować dokumentację z naszymi zeznaniami, żeby dojść do prawdy.

Czy pojawiły się ostatnio jakiekolwiek informacje na temat spotkania prokuratorów z rodzinami?

Mnie nic o tym nie wiadomo. Jedyną rzeczą, jakiej dowiedziałem się przez media było to, że pan Seremet pragnie mi pokazać dokumenty, które już widziałem.