"Mam wrażenie, że pan Lasek zachowuje się jak złodziej złapany na gorącym uczynku, który krzyczy: To nie moja ręka!" - tak Antoni Macierewicz skomentował oświadczenie zespołu pod kierownictwem Macieja Laska, który twierdzi, że jeden z dowodów na zamach w Smoleńsku, jakim posłużył się ekspert zespołu Macierewicza, został sfałszowany. Poseł PiS zapowiedział już wniosek do prokuratury ws. pomówienia.

Jeden z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę, do argumentacji o rzekomym zamachu bombowym na samolot Tu-154M - napisali w środę w komunikacie Lasek i pozostali członkowie jego zespołu, działającego przy kancelarii premiera. Na potwierdzenie swoich słów opublikowali zdjęcie, jakim podczas swojej lutowej prezentacji posłużył się prof. Wiesław Binienda, oraz zdjęcia wykonane w kwietniu 2010 roku w Smoleńsku przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Zapowiedzieli też wniosek do prokuratury o ustalenie autora fotografii, która - jak twierdzą - została sfałszowana. To niedopuszczalne, aby na tego rodzaju materiałach źródłowych członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i wprowadzali w błąd opinię publiczną - napisali w oświadczeniu.

Macierewicz: Lasek powołuje się na niewydarzone historie

Macierewicz odpiera zarzuty. Mam wrażenie, że pan Lasek zachowuje się jak złodziej złapany na gorącym uczynku, który krzyczy: "To nie moja ręka!" Do dzisiaj pan Lasek nie wyjaśnił, dlaczego korzysta ze sfałszowanych odczytów czarnej skrzynki autorstwa pani Anodiny i dlaczego raport, który podpisał, mówi o obecności generała Błasika w kabinie i wydawania przez niego komend oraz że słychać dźwięk uderzenia w brzozę. Żeby zatrzeć fałszerstwo, powołuje się na niewydarzone historie, których nie można zweryfikować - nie wskazuje dokładnie, o jaką prezentację profesora Biniendy mu chodzi - oświadczył polityk PiS.

Zapowiedział też, że złoży do prokuratury wniosek ws. pomówienia. Powołuje się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Co widać na zdjęciach

Do oświadczenia zespołu Laska dołączono fotografie lewego skrzydła tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Na zdjęciach zaczerpniętych z prezentacji prof. Biniendy (przytoczono je za nagraniem z Telewizji Trwam) widać wyrwę w połowie długości skrzydła, nie da się natomiast zauważyć zniszczeń na przedniej i tylnej krawędzi. Na prezentacji fotografie zostały opatrzone napisem: Zdjęcia wraku pokazują, że krawędź przednia nie jest zniszczona!

Z kolei na zdjęciach wykonanych 19 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku przez polską komisję badającą katastrofę widać, że skrzydło zostało poszarpane na całej długości. Na fotografii jest też - co podkreśla zespół Laska - wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi.

Wyraźna różnica na zdjęciach wykorzystywanych przez prof. Biniendę wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć - ocenił zespół Laska.

Specjalista ds. operacji lotniczych i członek zespołu Laska Edward Łojek, pytany, skąd pewność, że doszło do fałszerstwa, a nie pomyłki, zwrócił uwagę, że zdjęcia umieszczono w prezentacji, która próbuje udowodnić, że skrzydło nie mogło być ścięte przez brzozę. Jak to inaczej określić? To jest manipulowanie faktami, ewidentne fałszerstwo pokazujące wirtualną rzeczywistość - stwierdził. Zaznaczył też, że na skrzydle nie ma śladów wskazujących na wybuch - ani osmaleń, ani śladów działania wysokiej temperatury.

Macierewicz podkreślił z kolei, że w raporcie "28 miesięcy po Smoleńsku" jego zespół przedstawił stan zniszczenia lewego skrzydła: znajdują się tam dokładna analiza, zdjęcia i rysunki. Zapowiedział też, że za tydzień jego zespół przedstawi komputerową rekonstrukcję zniszczenia całego Tu-154M.

Macierewicz: Pojawił się istotny materiał nt. działań rządu Tuska

W środę w Sejmie miała się odbyć debata na temat ustaleń zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Najpierw referaty mieli wygłosić eksperci zespołu, m.in.: prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda i dr Grzegorz Szuladziński, a po nich głos mieli zabrać przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy, w tym szef PiS Jarosław Kaczyński. Posiedzenie zostało jednak przełożone na przyszły tydzień bez podania przyczyny.

Macierewicz poinformował po południu, że zostało odwołane, ponieważ "pojawił się nowy, istotny  materiał, który mówi o działaniach rządu Donalda Tuska". Sprawa referendum w Warszawie w żaden sposób nie zaważyła na tej decyzji - zapewnił.

(edbie)