Andrzej Błasik w chwili katastrofy nie siedział za sterami Tu 154 - wynika z opisu sekcji zwłok pilotów, którymi dysponuje polska prokuratura wojskowa. W ten sposób śledczy zdementowali pojawiające się w mediach spekulacje, że generał mógł zajmować fotel drugiego pilota, gdy samolot uderzał w ziemię.

Nasi dziennikarze śledczy cytowali zeznania pilotów 36. pułku specjalnego, którzy mówili, że Błasik często siadał za sterami. Dzisiejsze dementi nie wyklucza jednak ostatecznie, że do takiej sytuacji w przypadku ostatniego lotu prezydenta nie doszło.

Prokuratorzy przytoczyli opinię biegłych rosyjskich, którzy stwierdzili, że obrażenia ciał pilotów wskazują na fakt, że w momencie tragedii obydwaj siedzieli w swoich fotelach i trzymali stery samolotu.

Wydaje się dzisiaj jako jednoznaczne z brakiem jakichkolwiek podstaw do czynienia spekulacji jakoby to inne osoby, osoby trzecie zajmowały miejsce któregokolwiek z pilotów - mówił pułkownik Ireneusz Szeląg. Dopytywany przez Romana Osicę, czy analiza biegłych dotyczy tylko chwili uderzenia o ziemię, doprecyzował, że chodzi jedynie o moment zderzenia samolotu.

A to oznacza, że nie ma żadnych dowodów na to, że gen. Błasik nie pilotował samolotu chwilę wcześniej, a tym bardziej nie jest to dowód na to, że generała nie było w kokpicie. Zresztą jego nazwisko pada w stenogramach przekazanych nam przez Rosjan rozmów w pomieszczeniu pilotów.

Nowe ustalenia dalej nie wyjaśniają nic w kwestii ewentualnych nacisków; nie posuwają śledztwa do przodu.