Na wraku tupolewa nie było pozostałości materiałów wybuchowych - po raz trzeci stwierdzili to biegli wojskowej prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, eksperci kolejny raz odrzucili prywatną opinię w tej sprawie, złożoną w listopadzie przez pełnomocnika Jarosława Kaczyńskiego. Teraz Piotr Pszczółkowski domaga się przesłuchania biegłych.

Biegli stwierdzili, że nie doszło do błędów przy badaniach tak zwaną metodą chromatograficzną, mających wykryć materiały wybuchowe, w tym pozostałości heksogenu, co zarzucił im mecenas Piotr Pszczółkowski.

Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego dwa razy już poddawał w wątpliwość efekty pracy biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Jak usłyszał nasz reporter, odrzucając argumenty mecenasa Pszczółkowskiego, eksperci nie badali jednak ponownie próbek, a jedynie komentowali zarzuty na podstawie dokumentów. Oznacza to, że dla wojskowej prokuratury wciąż aktualne jest stanowisko przedstawione w kwietniu tego roku po badaniach próbek, że na wraku nie ma śladów materiałów wybuchowych.

Pszczółkowski domaga się przesłuchania biegłych

Teraz Piotr Pszczółkowski domaga się przesłuchania biegłych Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Pełnomocnik części rodzi ofiar katastrofy smoleńskiej sugeruje, że prokuratura powinna zrezygnować ze współpracy z tymi ekspertami.

Według prawnika, biegli nie podchodzą poważnie do opinii autorstwa dwojga uznanych profesorów przesłanych śledczym. Odmawiają dodatkowego przebadania próbek metodą sugerowaną przez naukowców, odrzucają te wnioski opierając się jedynie na przeprowadzonych już badaniach.

Nie da się zagadać tego tematu, trzeba zrobić proste badanie. Wyekstrahować z tych kiepskich próbek to, co budzi wątpliwości. Jeżeli ktoś tego nie zrobi, to znaczy, że nie zrobił nic - mówi Pszczółkowski. Oczywistą jest potrzeba wykonania prostych, zalecanych przez Trelę i Szymańskiego badań, których CLKP nie chce wykonać, jednocześnie próbując nas przekonać, że magister, inżynier i doktor są mądrzejsi od dwóch profesorów - dodaje.

Według niego, biegli świetnie sprawdziliby się jako eksperci obrony, a nie prokuratury.

Na początku kwietnia prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że biegli z CLKP nie znaleźli śladów po wybuchu na pokładzie samolotu Tu-154M. Wnioski biegłych - liczącą ok. 1,3 tys. stron opinię - opublikowano wtedy na stronach internetowych prokuratury; głosiły, że zarówno na ciałach, jak i na częściach samolotu oraz pozostałych przedmiotach nie ujawniono śladów materiałów wybuchowych ani substancji powstałych w wyniku degradacji tych materiałów.