Polskie władze i prokuratura od dnia katastrofy smoleńskiej zabiegają o zwrot wraku TU-154M. Teraz strona rosyjska odpowiada, że zwrot będzie możliwy po prawomocnym zakończeniu ich śledztwa w sprawie smoleńskiej tragedii. Rosjanie wciąż czekają na materiały z Polski, m. in. próbki głosów kilku ofiar i już oświadczają, że nie znaleźli dowodów na uchybienia ze strony kontrolerów lotu w Smoleńsku.

Z wypowiedzi szefa rosyjskich śledczych wynika, że Rosjanie wydadzą nam wrak prezydenckiego tupolewa dopiero po zakończeniu procesu, a nie śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy 10 kwietnia.

"Nie jeden raz wyjaśnialiśmy polskim kolegom, że konieczność przetrzymywania fragmentów samolotu i rejestratorów pokładowych na terytorium Federacji Rosyjskiej do czasu podjęcia w sprawie karnej ostatecznej decyzji procesowej wynika z prawa karnego procesowego FR i nie jest sprzeczne z europejską konwencją o wzajemnej pomocy prawnej w sprawach karnych, umową między Federacją Rosyjską i Rzeczypospolitą Polską o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych, a także innymi porozumieniami międzynarodowymi" - oświadczył generał-major Michaił Guriewicz, szef grupy śledczej prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Przypomniał, że śledztwo w sprawie karnej prowadzone jest w zgodzie z rosyjskim ustawodawstwem. Jako szef grupy śledczej w tej sprawie powtórzę: dowody rzeczowe będą znajdować się na terytorium Federacji Rosyjskiej do czasu aż zapadnie ostateczna decyzja procesowa w tej sprawie karnej - dodał.

Rosjanie czekają na próbki głosów kilku ofiar

Guriewicz zastrzegł, że do zakończenia śledztwa w sprawie katastrofy polskiego Tu-154M potrzebne są mu różne materiały z Polski, w tym próbki głosów kilku jej ofiar. W chwili obecnej nie da się określić konkretnych terminów zamknięcia tego śledztwa, ponieważ nie zostały zakończone zlecone ekspertyzy sądowe. Co więcej, z Polski nie wpłynęły zamówione w trybie międzynarodowej współpracy prawnej materiały z naszych 8 wniosków o pomoc prawną. Są one niezbędne ekspertom do przeprowadzenia wspomnianych ekspertyz - oznajmił.

Przypomniał, że jeden z wniosków dotyczy ekspertyzy fonoskopijnej, do której potrzebne są próbki głosów kilku ofiar tej katastrofy. Wciąż czekamy na te dane od strony polskiej - podkreślił.

Ostateczny wyrok ma wydać sąd w Smoleńsku

Guriewicz zapowiedział, że jeśli rodziny osób uznanych za winne katastrofy Tu-154M nie zgodzą się z wynikami śledztwa, to jego materiały zostaną skierowane do sądu, który wyda ostateczną decyzję procesową w tej sprawie. Według niego, właściwym sądem do zajęcia się tym będzie sąd w Smoleńsku.

Zgodnie z rosyjskim ustawodawstwem, po zakończeniu śledztwa materiały sprawy karnej zostaną udostępnione do zapoznania osobom uznanym za pokrzywdzone, a także stronie oskarżenia. W razie stwierdzenia winy pilotów polskiego samolotu i niezgadzania się ich rodzin z wynikami śledztwa, materiały zostaną skierowane do sądu w Smoleńsku w celu ich merytorycznego rozpatrzenia i wydania ostatecznej decyzji procesowej w tej sprawie - oświadczył w wywiadzie.

Generał oznajmił również, że jak dotąd Komitet Śledczy FR nie znalazł dowodów na uchybienia ze strony kontrolerów lotów czy niesprawność techniczną systemów lotniska w Smoleńsku, które mogły stać się przyczyną katastrofy polskiego Tu-154M.

Wybuchu na pokładzie tupolewa nie było

Guriewicz ocenił także, iż duża liczba bezpośrednich dowodów całkowicie podważa hipotezę wybuchu na pokładzie tupolewa jako przyczynę jego katastrofy.

Na fragmentach samolotu nie wykryto charakterystycznych śladów eksplozji; na odzieży ofiar i ich rzeczach osobistych śladów wybuchu także nie ma; żadna z osób, które były na pokładzie samolotu, nie zmarła w wyniku detonacji ładunku wybuchowego lub elementów rażenia; i wreszcie, na nagraniach rejestratorów pokładowych nie ma informacji o eksplozji na pokładzie statku powietrznego lub oddaniu strzału - oznajmił, komentując wnioski sejmowego zespołu Antoniego Macierewicza.