Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało ambasadzie Rosji w Warszawie notę dyplomatyczną wzywającą stronę rosyjską do niezwłocznego wydania Polsce wraku samolotu Tu-154 M, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem. Rosjanie od 10 lat konsekwentnie odmawiają wydania naszemu krajowi szczątków tupolewa. Zasłaniają się trwającym wciąż rosyjskim śledztwem ws. katastrofy.

10. ROCZNICA KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ. PRZECZYTAJ FELIETON MARCINA ZABORSKIEGO:

O wystosowaniu noty dyplomatycznej resort dyplomacji poinformował w 10. rocznicę katastrofy we wpisie na Twitterze.

"MSZ przekazało Ambasadzie Federacji Rosyjskiej w RP notę dyplomatyczną wzywającą stronę rosyjską do niezwłocznego wydania własności Polski - wraku samolotu Tu-154 M" - czytamy w tweecie.

"Żadna norma prawa międzynarodowego nie daje podstawy dla przetrzymywania przez Rosję własności Polski" - podkreśla dalej MSZ.

Rosjanie konsekwentnie odmawiają wydania wraku. Zasłaniają się własnym śledztwem

Strona polska wielokrotnie w ciągu ostatniej dekady domagała się zwrócenia wraku tupolewa. Rosjanie jednak konsekwentnie tego odmawiają, zasłaniając się twierdzeniem, że oddanie Polsce wraku możliwe będzie dopiero po zakończeniu rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy.

Jak dotąd, polscy śledczy mieli możliwość dokonania oględzin wraku jedynie na miejscu: szczątki tupolewa przechowywane są w rejonie lotniska Smoleńsk Północny.

W wydanym dzisiaj komunikacie, podsumowującym 10 lat śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej, Prokuratura Krajowa podkreśliła m.in.: "W ramach śledztwa prowadzonego przez Zespół Śledczy Nr 1 Prokuratury Krajowej kilkukrotnie dokonano oględzin szczątków wraku, przechowywanych w rejonie lotniska Smoleńsk Północny. Trwają jednocześnie czynności mające na celu opracowanie trójwymiarowego obrazu szczątków wraku oraz miejsca katastrofy, w celu odtworzenia przebiegu zdarzeń z 10 kwietnia 2010 roku".

Śledczy zmienili zarzuty stawiane rosyjskim kontrolerom lotów: z działania nieumyślnego na umyślne

PK przypomniała również, że w toku śledztwa dokonano zmiany zarzutów stawianych rosyjskim kontrolerom lotów z wieży kontroli lotów na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku: z nieumyślnego spowodowania katastrofy na działanie umyślne.

"W wyniku ponownej analizy materiału dowodowego prokuratorzy ustalili, że radiolokacyjny system lądowania, z którego korzystała obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku, był niesprawny. Na monitorach, przed którymi siedzieli kontrolerzy, zanikał punkt oznaczający pozycję samolotu. W efekcie większość informacji o położeniu samolotu, które kontrolerzy przekazywali pilotom, było nieprawdziwych. Mimo że kontrolerzy nie znali faktycznego położenia samolotu, wydawali pilotom komendy zezwalające na zniżanie i warunkowe podejście do lądowania. (...) Na tej między innymi podstawie (prokuratorzy - przyp. RMF) stwierdzili, że informacje przekazywane przez kontrolerów załodze były błędne" - czytamy w komunikacie.

"Dlatego prokuratura wydała postanowienia o zmianie zarzutów stawianych dotąd rosyjskim kontrolerom - z nieumyślnego spowodowania katastrofy i sprowadzenia jej niebezpieczeństwa na działanie umyślne. Prokuratorzy przyjęli, że podejrzani - zezwalając na zniżanie się samolotu i warunkowe próbne podejście do lądowania - przewidywali, iż może dojść do katastrofy i się na nią godzili. Oznacza to umyślne, w zamiarze ewentualnym, sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym, której następstwem jest śmierć wielu osób (...)" - podkreśliła Prokuratura Krajowa.

W katastrofie smoleńskiej zginęło 96 osób. Samolotem leciała polska delegacja na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej - wśród nich: para prezydencka Lech i Maria Kaczyńscy.